"Do mężczyzny powinien być dołączony tłumacz, który by nam tłumaczył, co mężczyzna ma na myśli. Do każdego w dodatku osobny, niepowtarzalny, żadne tam ogólniki – ty z Marsa, ja z Wenus. Który by objaśniał, na przykład, co to znaczy, kiedy on milczy". Katarzyna Grochola
Jest coś takiego jak agresja milczenia - połamała więcej związków niż rękoczyny. Gdy wiele się rozmawia - wtedy i milczenie mówi. Nie chodzi o słowotok, ale milczenie to absencja, nawet gdy ten ktoś tuż obok. Wszystko można wybaczyć, ale nie nieobecności..mentalnej. Bo ona owszem mówi, bezgłośnym ale tnącym dialektem: "Ty już nie". Poza wszystkim milczenie nie ma płci.
Mam na myśli ten rodzaj milczenia, który jest świadomą z wyboru formą lekceważenia.
Premedytacja milczenia nie dlatego, że kocha się pomilczeć, ale dlatego, by zranić, by dać nauczkę, by wygenerować ból u drugiej strony etc.
Istotne jest milczenie terapeutyczne, antrakt, oddech - ono nie koliduje z celebrą drugiej osoby - ale miło by było, gdyby ów antrakt był anonsowany. Znajomość intencji jest tu kluczowa. Agresja milczenia, gdy padają pytania - nie zarzuty, ale pytania - dławi pytających. Też dlatego, że milczenie może oznaczać wszystko. Także uwerturę do pożegnania.
Nie znoszę gadulstwa, tokowania na zasadzie bicia piany, netowych chatów, makulatury słów, które mają podpalić nudę i pustkę.
Milczenia są różne - dlatego ci ze słuchem emocjonalnym wyłuskają różnicę pomiędzy milczeniem-azylem /konieczność u prawie każdego z nas/, a milczeniem jako koślawa kara - czytaj: infantylny foch. Nie w tym rzecz by zagadać na śmierć życie, swój związek, ale by nie wieszać na przepaści dezorientacji, obaw, bólu - ukochanej osoby.
Mądre milczenie jest Ok, agresja milczenia to kostnica za życia.
*****
Powyżej to fragmentaryczny "protokół" rozmów z kameralnego spotkania z moimi znajomymi.
Jeden z panów podsumował:
"Dłuższe - to nie milczenie. To już nieobecność."
Ja mogłam już jedynie dodać: "Otóż, to.."
Na koniec tych rozważań:
On:
- A co do komunikacji interpersonalnej, to... jeszcze do mnie do końca nie dotarło, że net stał się w końcu realem
Ja:
- Dyskomfort czy wręcz przeciwnie?
On:
- Jeszcze pytasz? :o)
Ja:
- Wiesz, jeśli dla mnie to jest jak skok na bungee - nawet zbyteczne pytania są uzasadnione:o)))
On:
- Twojej odwagi było w tym o niebo więcej niż mojej...
Ja:
- Nie czuję odwagi w sobie.
On:
- Odwagi się nie czuje. Czuje się strach (truizm, ale tylko głupcy go nie czują). Samoocena post factum, to też nie potwierdzenie odwagi. Ją ocenić mogą jedynie inni.
"Najtrudniejsze w dyskusji nie jest to, by bronić jakiejś opinii, ale by ją mieć." Éric-Emmanuel Schmitt
Uczestnicy wczorajszej rozmowy, a momentami - nawet ostrej polemiki - tak bardzo różnią się między sobą. Także dziewczyna z Łodzi, z którą od dawna śmiejemy się, iż jesteśmy z absolutnie innych bajek, a świetnie się rozumiemy, dogadujemy.
I może właśnie dlatego, że nie chodzi o batalię, przekonywanie innych do swej optyki, ale by mieć swoją optykę. Tak po prostu.
Wtedy tłumacz zbędny.
Clip na weekend:o)
Inne tematy w dziale Społeczeństwo