Te mity o biedronkach...
Utrwalone, przekazywane z pokolenia na pokolenie...
Leć do nieba, przynieś nam kawałek chleba...
Bzdura.
Biedronki przylatują do nas, sadowią swój słodki ciężar - gdy nosimy niebo w sobie.
Nie zapychają nas węglowodanami, ale przypinają medale kropek...
Jednym razem kilka, innym - smakowitą jedną.
Taka kropka to nie byle co.
Świat obfituje w różne kropki, ale tylko te z biedronki robią nam dobrze.
No i jeszcze to niebo w sobie.
Wcale nie musi być jak z reklamy - prześwietlone tropikalnym słońcem. Menu nieba to kapuśniaczek, coś tam potraktowane uderzeniem cząstek z pierunkofali. Nawet mocno zachmurzone niebo jest wciąż niebem.
Takie niebo nie ma nic wspólnego z przypadkiem, surogatem. Nie można wyciąć z folderu i nosić w sobie.
Biedronki znają się na swych nominacjach, odznaczeniach.
Możemy siebie oszukać, ale biedronki nigdy.
W ciemności jakieś insekty się podszywają pod biedronki.
Nie trzeba zapalać światła.
Jeśli nie poczujesz medalu kropki - przewracasz się na drugi bok myśli, tęsknot i jest OK.
Biedronki są głuche na przywołania - mają swój plan lotu. Ścisły, konkretny, bez kolizji z tanimi, byle jakimi liniami.
W chwilach, gdy biedronka komunikuje się z naszym niebem - paliwo niemego uśmiechu pieści obie strony.
Zdarzają się biedronki bez kropek. To te zabłąkane, nieświadome - nawet nie wiedzą co to niebo.
Kropek się nie kolekcjonuje. Byłaby to profanacja i chybione podejście do sprawy.
Kropki się przeżywa.
Bo kropka to szczytowanie w każdym rozumieniu tego słowa.
Wyciągnęła do mnie dłoń i nie połamałem jej palców swym milczeniem...
A clip? Jedyny gatunek pająka, który miałby szanse mieć coś wspólnego z kropką...
Inne tematy w dziale Społeczeństwo