Polski, anonimowy zesłaniec w Ałtajskim Kraju
Polski, anonimowy zesłaniec w Ałtajskim Kraju
LechGalicki LechGalicki
820
BLOG

Tam głód, kopalnie złota, śmierć, łzy i krew polska pod Lenino.

LechGalicki LechGalicki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

  Lech Galicki

    Pana Tadeusza w Domu Pomocy Społecznej przy ulicy Kruczej w Szczecinie o bitwie pod Lenino rozważania

   Pan Tadeusz patrzy na wszystko tak jakby przed chwilą się zdarzyło. Zsyłka w głąb Rosji, podroż na dachu wagonu kolejowego do Sielc nad Oką do Wojska Polskiego i na dodatek Ludowego, a przede wszystkim ta bitwa, która pod Lenino miejsce miała. Panie Boże...!

Link do artykułu: ,,Wywózki Polaków na Wschód w XX wieku":

https://sablane.pl/artykuly/wywozki-polakow-na-wschod-w-xx-wieku/

    A jakby się kto pytał to Pawlak jestem. Tadeusz Pawlak. Na Kresach polskich urodzony 27 lutego 1923 roku. Tam także od dziecka najmniejszego z rodzeństwem pod rodziców opieką troskliwą i baczną, bywało że surową ale jakże kochaną dzieciństwo przeżyłem i do szkoły chodziłem, choć potem więcej w polu pomagający niż na mądrych  rzeczy o tym świecie i dodawaniu i czytaniu strawiłem. W roku 1939 gdy Niemcy a zaraz potem Rosjanie napadli na Polskę razem z rodzicami i braćmi wzięty zostałem w wieku niecałych 16 lat w zsyłki sowieckiej niewolę. A była ona straszna i nieludzka. Bo jakże tak: chwil kilka na zabranie podręcznych rzeczy i wywiezienie na koniec świata do Ałtajskiego Kraju. Wszystko to wśród płaczu, bólu, krzyków i pogardy do nas i wszystkiego co polskie. Głód, głód, głód. Zimno, zimno, zimno. No i byliśmy my tam w tym Ałtajskim Kraju, choć nie chcieliśmy i źle nam było tak, że słowem nie idzie oddać. Ja tułałem się, ale tak jak wszyscy zesłańcy bacznie obserwowany byłem. W dziurach w ziemi my mieszkaliśmy.  A oddalać się nie wolno było, bo zabiliby człowieka, który to zamierzał zrobić.          Zatrudniono mnie do pracy niewolniczej w kopalni złota. A czy nie jest to bardziej dziwne niż nadzwyczajne. Dookoła bieda aż piszczy, głód, a ja w kopalni złota urobek zgarniam i zdrowie moje przy tym oddaję. Oj, było, było...  

    ,, Syberia - w poszukiwaniu przeszłości i przyszłości". Poniżej zamieszczony dokument - film powstał przy współpracy z fundacją Freya

                                                           


   Mijał czas bolesny i beznadziejny. W roku 1943 rozeszła się wieść, że wojsko polskie jest tworzone, i że ochotnicy mogą przybywać do Sielc nad Oką, gdzie obóz dla nich utworzono. Panie Boże, co to się wśród Polaków wtedy dziać zaczęło. Wszyscy: wychudzeni, w łachmanach, umęczeni zsyłką i ledwie żyjący wędrować zaczęli tam gdzie rodzima armia powstać miała. Jechali poprzylepiani do wagonów kolejowych na dachach, przywiązani do czegokolwiek na poruszającym się po szerokich torach pojezdie byle dojechać do tego Sielska, który to w zlepku państw sowieckich  się mieścił.

   I tak ja dzięki opiece Pana dotarłem wraz z innymi do owego Sielska. Jak tam było tak było, ale czuło się Polskę. Choć dali jej flagę z nieznanym mi orłem jak kura, tyle, że białym i bez korony. Wielu z nas to bolało, ale przecież my szli dopiero walczyć o wolność Ojczyzny prawdziwej. Tam dowodził generał Zygmunt Berling, a widział ja go przez mgnienie oka. I tyle. Tu najważniejsi byli polityczni oficerowie, którzy nas właściwego rozumowania świata uczyć mieli, odróżniania dobrego od złego według bolszewickiego dekalogu i wszystkiego co najważniejsze. Mundury my mieliśmy liche, ale mundury z podobnymi do polskich emblematami. A także wielu było wojennych uczitieli, którzy wcisnęli się w rodzime mundury i nie znawszy języka polskiego Polaków udawali, aby wyszkolić chłopsko-robotniczą armię do walki z Germańcem. No i tak było. I co zrobić. Przygotowywali się my do wojowania za rodinu. Wszystkiego nijak nie opiszesz, a działy się sprawy zastanawiająco dziwne: znikali ludzie, którym nie podobał się orzeł bez korony i głośno o tym mówili i inni mówiący to co myślą. To i ja milczałem, bo przecież do boju o Polskę czas się zbliżał i chciałem dożyć tej walki, a potem zginąć lub lepiej  ucałować ojczystą ziemię.

    Dwunastego października 1943 roku pod wsią Lenino na Białorusi rozpoczęła się krwawa bitwa z Niemcami walczącej w składzie trzydziestej trzeciej armii sowieckiej Pierwszej Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kościuszki pod dowództwem jenerała Zygmunta Berlinga. Byłem tam. Ja, Tadeusz Pawlak.

    Szliśmy tam gdzie nam kazano. Nic nie wiedzieliśmy. Serce, a i dusza i rozum żołnierza, chociaż przed chrztem bojowym wyczuwa, że za chwilę stanie na polu walki. Ale jak tam będzie? Kto pierwszy padnie? A może ja? Nie, nie, nie! I dalej do przodu. I padnij. I powstań. Padnij! Do przodu biegiem.

                                                               image
Bitwa pod Lenino ( Historia Polski)
    Idziemy tyralierą. Kule to jak lecą - słyszysz niby komary. Ale plon obfity te kule zbierają. To idący obok mnie kolega wygląda jak indor. Trafili go w ucho. Krew, krew, krew. Z boku w nos. Krew, krew, krew. Odwraca się do mnie i mówi on, doświadczony w kampanii wrześniowej żołnierz polski- nie patrz, idz... Niemcy mają silne gniazda ciężkich karabinów maszynowych. Jesteśmy ścinani seriami strzałów. Panie Boże...! I widzę niemieckiego żołnierza, który biegnie do mnie z ostrzem bagnetu nagim i ostrym i zaraz mnie zabija. To ja całą moją siłę skierowałem na uderzenie go kolbą w głowę i roztrzaskałem ją...Ale nie patrzałem, bo nie mogłem. Nie mogłem patrzeć. A zabić w obronie musiałem. Zapomnijcie tak jak i ja zapomnieć chcę. Widzę też niezwykły obraz: polski, ogromny, wysoki na ponad dwa metry sanitariusz opatruje pod ostrzałem rannych, ściąga ich z pola bitwy, idzie wyprostowany od jednego żołnierza do drugiego, wszyscy dookoła niego padają, a on nie, tylko chodzi, chodzi, chodzi i niesie pomoc, albo nad zabitymi znak krzyża czyni. Ja biegnę, idę, padam, szszt, szszt, szszt - pociski nadlatują. Nagle nad polem bitwy pod Lenino pojawiły się przedziwne niemieckie samoloty. Wyglądały jak ramy, taki kształt kwadratów miały. Bez skrzydeł były. Zatrzymywały się w powietrzu i tak wisząc wysyłały w naszym kierunku błyski. Żadnych kul ani bomb, tylko błyski. Tak jakby zdjęcia robiono. Patrzyliśmy i dalej do boju. Krew się lała strumieniami. Polska krew. Z boku, gdzieś daleko przyglądali się naszej strasznej i oddanej sprawie Polski bitwie sowieccy sojusznicy.

Muzeum Historii Polski: Bitwa pod Lenino

link:  https://muzhp.pl/pl/e/1953/rozpoczela-sie-bitwa-pod-lenino

  I wiele jeszcze się zdarzyło pod tym Lenino w 1943 roku. Tylu zesłańców za Polskę zginęło, że strach i cześć im i chwała. Ja, Tadeusz Pawlak przeżyłem. Przeżył także podobno sanitariusz wielki, który kulom się nie kłaniał, tylko niósł rodakom w boju pomoc do utraty tchu...Tak żyję jeszcze, patrzę na wszystko tak, jakby przed chwilą się zdarzyło.

   PS. Wysłuchano i pod wrażeniem wielkim opisano.

L.G.

Pan Tadeusz Pawlak zmarł w stanie nieustającej, wielkiej troski o dobro Polski. Pochowano go w Policach w pobliżu Szczecina. Znajdzcie, kto może, Jego mogiłę i odmódlcie modlitwę za spokój  Jego Duszy zesłańca, żołnierza, wielkiego patrioty na ziemi. Tej ziemi polskiej.
LechGalicki
O mnie LechGalicki

Lech Galicki, ur. 29 I 1955, w domu rodzinnym przy ulicy Stanisława Moniuszki 4 (Jasne Błonia) w Szczecinie. Dziennikarz, prozaik, poeta. Pseud.: (gal), Krzysztof Berg, Marcin Wodnicki. Syn Władysława i Stanisławy z domu Przybeckiej. Syn: Marcin. Ukończył studia ekonomiczne na Politechnice Szczecińskiej; studiował również język niemiecki w Goethe Institut w Berlinie. Odbył roczną aplikację dziennikarską w tygodniku „Morze i Ziemia”. Pracował jako dziennikarz w rozmaitych periodykach. Był zastępcą redaktora naczelnego dwutygodnika „Kościół nad Odrą i Bałtykiem”. Od 1995 współpracuje z PR Szczecin, dla którego przygotowuje reportaże, audycje autorskie, słuchowisko („Grona Grudnia” w ramach „Szczecińskiej Trylogii Grudnia.”), pisze reżyserowane przez redaktor Agatę Foltyn z Polskiego Radia Szczecin słuchowiska poetyckie: Ktoś Inny, Urodziłem się (z udziałem aktorów: Beaty Zygarlickiej, Adama Zycha, Edwarda Żentary) oraz tworzy i czyta na antenie cykliczne felietony. Podróżował do Anglii, Dani, RFN, Belgii; w latach 1988 – 1993 przebywał w Berlinie Zachodnim. Od 1996 prowadzi warsztaty dziennikarskie dla młodzieży polskiej, białoruskiej i ukraińskiej w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. Jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Związku Zawodowego Dziennikarzy. W 1994 otrzymał nagrodę specjalną SDP za różnorodną twórczość dziennikarską i literacką. Wyróżniany wielokrotnie przez polskie bractwa i grupy poetyckie. Od 2011 prowadzi w Szczecińskim Domu Kombatanta i Pioniera Ziemi Szczecińskiej: Teatr Empatia (nagrodzony za osiągnięcia artystyczne przez Prezydenta miasta Szczecin), pisze scenariusze, reżyseruje spektakle, w których także występuje, podobnie okazjonalnie gra główną rolę w miniserialu filmowym. Jako dziennikarz debiutował w 1971 roku w tygodniku „Na przełaj”. Debiut literacki: Drzewo-Stan (1993). Opublikował następujące książki poetyckie: Drzewo-Stan. Szczecin: Szczecińskie Wydawnictwo Archidiecezjalne „ Ottonianum”, 1993; Ktoś Inny. Tamże, 1995; Efekt motyla. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 1999. Cisza. Szczecin: Wyd. Promocyjne „Albatros”, 2003, KrzykOkrzyk, Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2004. Lamentacje za jeden uśmiech. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2005. Tentato. Zapamiętnik znaleziony w chaosie. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2007. Lawa rozmowy o Polsce. Współautor. Kraków: Solidarni 2010, Arcana, 2012, Antologia Smoleńska 96 wierszy. Współautor, wyd. Solidarni 2010, rok wyd.2015. Proza, reportaże, felietony: Trzask czasu, Czarnków: Interak, 1994; Na oka dnie (wspólnie z Agatą Foltyn) Szczecin: Wydawnictwo Promocyjne „Albatros”), 1997, Jozajtis, Szczecin, Wyd. „PoNaD”, 1999, Sennik Lunatyka, Szczecin: Wyd. Promocyjne „ Albatros”, 2000, Dum – Dum. Szczecin: Wyd. „PoNaD”, 2000, Dum –Dum 2. Tamże, 2001, Punkt G., Tamże, 2002, Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu. Tamże, 2003. RECENZJE Charakterystyczne dla „metafizycznych” tomów poezji Galickiego jest połączenie wierszy oraz fotografii Marka Poźniaka (w najważniejszym tomie Ktoś Inny są to zdjęcia kostiumów teatralnych Piera Georgia Furlana), stanowiących tyleż dopełniającą się całość, co dwa zupełnie autonomiczne zjawiska artystyczne, jednocześnie próbujące być świadectwem poszukiwania i zatrzymywania przez sztukę prześwitów Wieczności. Marzenia mają moc przełamania własnego zranienia, ocalenia świadomości boleśnie naznaczonej czasem, przemijaniem, śmiercią. Prowadzą do odnajdywania w sobie śladów nieistniejącego już raju i harmonii. Charakterystyczna jest przekładalność zapisu słownego na muzyczny i plastyczny. Reportaże i felietony Galickiego dotyczą zawsze najbliższej rzeczywistości: ułamki rozmów i spotkań w tramwaju, migawki spostrzeżeń, codzienność w jej często przytłaczającym wymiarze. Zapiski zaskakują trafną, skrótową diagnozą sytuacji życiowej bohaterów. Galicki balansuje pomiędzy oczywistością a niezwykłością zjawiska, powszedniością sytuacji, a często poetyckim językiem jej przedstawienia. Oderwanie opisywanych zdarzeń od pierwotnego kontekstu publikacji („Kościół nad Odrą i Bałtykiem”, PR Szczecin) czyni z minireportaży swoistą metaforę, usiłującą odnaleźć w ułamkach codzienności porządkujący je sens. Podobnie dzieje się w felietonach z założenia interwencyjnych (Dum – Dum, Dum – Dum 2): autor poszukuje uogólnienia, czy też analogii pomiędzy tym co jednostkowe a tym, co ogólne, wywiedzione z wiersza, anegdoty, symbolu, przeszłości. Galicki buduje świat swoich mikroopowiadań również z ułamków przeszłości (np. historia Sydonii von Borck w Jozajtisie), a także z doświadczeń autobiograficznych (pamięta dzień swoich urodzin, przeżył doświadczenie wyjścia poza ciało, oraz groźną katastrofę). Piotr Urbański Powyższy artykuł biograficzny pochodzi z Literatury na Pomorzu Zachodnim do końca XX wieku, Przewodnik encyklopedyczny. Szczecin: Wydawnictwo „Kurier – Press”, 2003. Autor noty biograficznej: Piotr Lech Urbański dr hab. Od 1.10.2012 prof. nadzw. w Instytucie Filologii Klasycznej UAM. Poprzednio prof. nadzw. Uniwersytetu Szczecińskiego, dyrektor Instytutu Polonistyki i Kulturoznawstwa (2002-2008), Dokonano aktualizacji w spisie książek napisanych po opublikowaniu notatki biograficznej Lecha Galickiego i wydanych. Recenzja książki Lecha Galickiego „Dziękuję za rozmowę. Zszywka czasu”. Wydawnictwo „PoNaD”. Szczecin 2003 autorstwa (E.S) opublikowana w dwumiesięczniku literackim TOPOS [1-2 (74 75) 2004 Rok XII]: Dziękuję za rozmowę to zbiór wywiadów, artykułów prasowych, które szczeciński dziennikarz, ale także poeta i prozaik, drukował w prasie w ostatniej dekadzie. Mimo swej różnorodności, bo obok rozmowy z modelkami znajdziemy np. wywiad z Lechem Wałęsą, z chaotycznego doświadczenia przełomu wieków wyłania się obraz współczesności targanej przez sprzeczne dążenia, poszukującej jednak własnych form osobowości. Legendarne UFO, radiestezja, bioenergoterapia, spirytualizm – zjawiska, które Galicki nie obawia się opisywać, niekiedy wbrew opinii publicznej i środowisk naukowych. Prawie każdy czytelnik znajdzie w tej książce coś dla siebie – wywiady z wybitnymi artystami sąsiadują z wypowiedziami osób duchowych, opinie polityków obok opowieści o zwykłych ludzkich losach. Galicki, mimo iż w znacznej mierze osadzony jest w lokalnym środowisku Pomorza Zachodniego, dąży do ujmowania w swoich tekstach problematyki uniwersalnej i reprezentuje zupełnie inny, niż obecnie rozpowszechniony, typ dziennikarstwa. Liczy się u niego nie pogoń za sensacją, a unieruchomienie strumienia czasu przy pomocy druku. Pisze na zasadzie stop – klatek tworząc skomplikowany, niekiedy wręcz wymykający się spod kontroli obraz naszych czasów. (E.S.).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura