Za murami miejskimi Szczecina znajdowała się Brama Młyńska, a za nią plac i Kruczy Kamień, na którym wykonywano wyroki śmierci. W XVII wieku dokładnie w tym miejscu płonęły na stosach kobiety oskarżone o uprawianie czarów.
Dokument notariusza nr 153
„W wyniku nadesłanych akt przez sędziego nadwornego przeciwko Sydonii Borck uznajemy jako sędziowie i ławnicy za słuszne, że Sydonia von Borck, pomimo iż przyznała się do winy, a potem w całości zaprzeczyła, co zmusiło sędziego do zastosowania ostrych tortur w większym wymiarze, w czasie których przyznała się ponownie do dokonywania czarów oraz doprowadzenia osób do śmierci. Z tego powodu została skazana na ścięcie toporem, a następnie jej ciało spalono na stosie (...). Wszystko zgodne z prawem...” 19 sierpnia 1620 roku, na tak zwanym Kruczym Kamieniu kat ściął głowę liczącej 80 lat Sydonii, następnie spalono jej zwłoki, popiół zaś rozrzucono po pobliskich polach. Nie spalono jej żywcem, gdyż była szlachcianką. Niedaleko od miejsca kaźni Sydonii von Borck znajduje się obecnie Muzeum Narodowe1, a w nim wśród wielu eksponatów – dziwne to doprawdy – jej niezwykły portret, autorstwa anonimowego malarza. Zaskakuje nie tylko lokalizacja podobizny pozbawionej życia tak dawno i tak blisko „czarownicy”, lecz przede wszystkim kompozycja obrazu: dwie postacie Sydonii von Borck zastygłe na jednym portrecie olejnym z XVII wieku. W centrum, na pierwszym planie, Sydonia młoda, piękna, o wyrazistym spojrzeniu. Ubrana gustownie i bogato. Za nią, jak cień, ta sama Sydonia – stara, zmęczona, zniszczona tragicznymi doświadczeniami. Dwa oblicza tej samej kobiety. Dlaczego właśnie tak przedziwne i zapewne okrutne było zamierzenie nieznanego mistrza pędzla lub jego zleceniodawcy?
Z przesłuchania
Sydonia: „Widzicie przed sobą starą kobietę oszukaną przez bliźnich, krewnych i przez nich oskarżoną o władzę nieziemską. Mnie nawet ludzkiej mocy brakowało, by przeciwko niesprawiedliwościom krewnych moich na majątek dybiących stanąć (...). Kuzyn mój Jobst, książęcy radca, znalazł sposób pozbycia się mnie (...) Sędziowie, co książę odchodzący bezpotomnie chce usłyszeć od swojego doradcy, jaką pociechę? Że nie jego niemoc spowoduje wygaśnięcie rodu Gryfitów, lecz czary Sydonii, która ród przeklęła, bo Gryfita nie wziął jej za żonę”. Sydonia von Borck urodziła się w roku 1540. Pochodziła z szacownego słowiańskiego, pomorskiego rodu Borków, który z latami uległ germanizacji. Jego protoplastą był kasztelan kołobrzeski Borko. Ojciec Sydonii, Otto von Borck, pan na zamku w Strzmielu zwanym Wilczym Gniazdem i jego żona Anna mieli jeszcze syna Ulricha i córkę Dorotę, jednak właśnie ją, być może dlatego, że była najmłodsza, najpiękniejsza i bardzo inteligentna, rozpieszczano wyjątkowo.
Niestety, Anna szybko opuściła ten świat. Sydonia, kobieta o wyjątkowych aspiracjach, ambitna i dobrze na miarę owych czasów wykształcona, nie przyjmowała oświadczyn licznych wielbicieli i marzyła o wyjściu za księcia. Dostała się na dwór księcia Filipa I w Wołogoszczy. Tam poznała i zakochała się z wzajemnością w najpiękniejszym, najprzystojniejszym z synów księcia, Erneście Ludwiku, który przyrzekł jej wierność, małżeństwo i mi-łość do końca życia. Rodzina Ernesta czyniła jednak wszystko, co możliwe, aby nie doszło do mezaliansu. Ku rozpaczy Sydonii jej ukochany pojął w roku 1577 za żonę Zofię Jadwigę, córkę księcia brunszwickiego. To był dla niej cios na miarę życiowego kataklizmu. Upokorzona, dotknięta do głębi, oszukana w swym wielkim uczuciu, Sydonia opuściła dwór wołogoski, rzucając, jak później mówiła rozpowszechniana intencjonalnie plotka, klątwę na ród Gryfitów: pół wieku nie przeminie, a liczna naonczas dynastia bezpotomnie wygaśnie.
Fakty historyczne
W roku 1592 umiera ukochany Sydonii, Ernest Ludwik; w 1600 – Jan Fryderyk, książę szczeciński, w 1603 – Barnim XII, następca Jana Fryderyka, w 1605 – Kazimierz IX, w 1606 – Bogusław XIII, w 1617 – Jerzy III, w 1618 – Filip II, w 1620 – Franciszek I. Ostatni z rodu Gryfitów umarł bezpotomnie w roku 1637. Wraz z nim zakończyło swój byt całe państwo zachodniopomorskie. Po śmierci ojca (1568 r.) od żyjącej do tej pory w dostatku Sydonii fortuna odwróciła się. Ulrich okazał się samolubnym człowiekiem, któremu siostra była zawadą – robił wszystko, aby nie otrzymała należnego jej spadku po rodzicach. Podobnie czynili później inni krewni. Brat zmarłego ojca – dworzanin księcia szczecińskiego Filipa II – za jego wsparciem i wbrew sprawiedliwości pozbawił osamotnioną kobietę ojcowskich majątków. Rozpowszech-niał także plotkę o rzuconej przez nią klątwie. Mijają lata. Nieszczęście i coraz większa liczba wrogów idą za Sydonią jak cień. Ogień niszczy domy, w których mieszkała, przepada w płomieniach jej skromny dobytek, zostaje pobita... Piękna i łagodna kiedyś kobieta staje się agresywna. Często, z rozmaitych powodów uczestniczy w procesach. Wyłania się jej drugie, stare i udręczone oblicze z portretu. W roku 1604 książę Bogusław XIII nakazuje zamknąć Sydonię von Borck, podejrzewaną o czary i zmowę z szatanem, w klasztorze żeńskim w Marianowie koło Stargardu. „Czarownicę” przepełnia świadomość, że jej życie nie udało się. Czyta Biblię, modlitewniki, księgi z zakresu fitoterapii. Zna tajemnice ziół i często pomaga chorym. Mimo że jest głęboko wierzącą katoliczką, nie godzi się na pozostanie w klasztorze. Dochodzi do konfliktów między nią a przeoryszą. Zaskakująco wzrasta liczba jej nieprzyjaciół. Są wszędzie. W najbliższym otoczeniu. Wśród krewnych. Na dworze książęcym w Szczecinie. Gdy Sydonia próbuje uciec z Marianowa, aby złożyć skargę przed księciem, trafia do aresztu, oskarżona o niepoczytalność. Potem – o czary i spowodowanie śmierci kilku osób. W malignie mówi podobno o bliskiej śmierci swych wrogów, między innymi Jerzego III i Filipa II. Gdy ta przepowiednia sprawdziła się, wielce wystraszony książę Franciszek I wytoczył bardzo starej już kobiecie proces, wierząc, że uratuje tym sposobem ród Gryfitów od wymarcia. Sydonię von Borck najpierw uwięziono, a potem przeprowadzono liczne badania z wymyślnymi torturami.
Narzędzia tortur
Śruby do przykręcania palców, nóg, sznury, obcęgi. Hiszpańskie buty: dwie żelazne płytki przykręcane śrubami do piszczeli, aż do zgniecenia kości nóg. Stosowana na Pomorzu, nakładana na głowę czapa, którą stopniowo ściskano... „Wówczas przystąpił do niej kat z pomocnikiem, zdjął z niej płaszcz i suknię, związał na plecach i tylko w koszuli posadził na rzemionach (...). Gdy Sydonię przywiązano sznurami, nogi włożono w dyby i ześrubowano je, czytano artykuł po artykule, a ona przyznała się do wszystkiego”.
Przesłuchanie
Sydonia: „Sędziowie, a teraz dajcie mi umrzeć. Jestem stara, zmęczona. Moje życie nie było mniej godziwe od innych, a o tyle gorsze, że dłuższe i dłuższa w nim była samotność moja, bezsilność wobec tych, którym uprzykrzyło się patrzeć na mnie. Pozwólcie mi już umrzeć. Niczego bardziej nie pragnę jak śmierci” 2. Przed egzekucją, w nocy, przyszedł ukradkiem do celi Sydonii von Borck przejęty strachem książę Franciszek I. Ponoć błagał, aby odwołała swą klątwę, on zaś daruje jej wolność i życie. Na nic to się nie zdało. Sydonia milczała. Po kilku miesiącach „pan życia i śmierci” skazanej zakończył swój żywot.
1 Przy ulicy Staromłyńskiej 27.
2 Wykorzystano fragmenty cytatów z książki Bogdana Frankiewicza pt. „Sydonia”. Szczecin 1986, Wyd. „Glob”. Akta procesu Sydonii znajdują się w Archiwum Państwowym w Szczecinie.