Rozmowa z Tadeyuki Fuse, japońskim dziennikarzem, studentem germanistyki na Goethe Institut w Berlinie ( czas wywiadu - 1991 rok), mieszkańcem Tokio
- Podobno kochasz Polskę. To rzuca się wręcz w oczy. Jesteśmy na uczelni w Berlinie, a ty lgniesz do studiujących tu Polaków?
- Tadeyuki Fuse: - Widzisz, żeby się zakochać, trzeba się najpierw spotkać, a w Japonii nie jest to łatwe. Myślę o spotkaniu Polski. Ja miałem to szczęście. W roku 1973 - byłem wtedy dziewięcioletnim chłopcem - zobaczyłem w telewizji program o drugiej wojnie światowej. O wojnie u was - w Europie. KL Auschwitz, powstanie warszawskie i wszystko, co jest związane z niezwykłym patriotyzmem i bohaterstwem narodu polskiego. To oczarowało mnie, Japończyka, zafascynowało. To był ten pierwszy raz. Zaczynałem rozwijać moje uczucie, jak to nastolatek, w sferze odpowiedniej do mojego wieku. Zaczynałem kleić modele polskich samolotów bojowych, potem kupowałem książki o waszym kraju. A książek o Polsce jest w Tokio, w Japonii całej, niewiele. Czytałem wszystko co wpadło mi w ręce i już po krótkim czasie wiedziałem, gdzie jest Polska, jak Polacy żyją, poznałem nazwiska: Bierut, Gomułka, Gierek...Prawda, że to niemało? Śmiejesz się, bo to według ciebie mało i wybiórczo przedstawione. No, niby tak, ale jak na przeciętnego Japończyka, to ogrom wiedzy o Polsce. Potem przyszedł rok 1980, polski sierpień, odwaga ludzi, walka o niezależność i wolność, strajki. Nigdzie w tzw. bloku komunistycznym tak się nie zdarzyło - tylko w Polsce, mojej wybranej i tak bardzo geograficznie odleglej. I stan wojenny w grudniu roku 1981. To dopiero była dla mnie zagadka. Wiedziałem, czytałem, że żołnierz polski nigdy nie wystąpił zbrojnie przeciw Polakom, swoim rodakom. Nigdy. W historii Japonii jest takich przypadków wiele, ale w Polsce...? Odpowiedziałem sobie sam, że musiało się zdarzyć coś bardzo, ale to bardzo anormalnego. Tyle było pytań bez odpowiedzi i w obliczu tego co pisano w naszej prasie zagadka: gdzie w tych mrocznych chwilach znajduje się i co robi Wałęsa, przewodniczący Solidarności? Postanowiłem pojechać do Polski i zobaczyć wszystko co tylko możliwe na własne oczy.
- Dla nastolatka, nawet w Kraju Kwitnącej Wiśni, taka wyprawa, to trudne zadanie.
- T. F.: - Oczywiście. Uczyłem się pilnie, ciężko pracowałem, słuchałem rocka, grałem na gitarze, chodziłem do kina na amerykańskie filmy. Udało się mi także zobaczyć *Kanał* i * Człowieka z marmuru*...W końcu w roku 1987 pojechałem do Polski i mogłem zobaczyć socjalistyczny, ale bardzo oryginalny kraj i jego mieszkańców. Zrealizowało się moje marzenie. Wiele rzeczy zrozumiałem, zweryfikowałem na tyle ile było to możliwe. Dowiedziałem się co to jest sto lat, Pewex, polskie Marlboro. I jeszcze to, że Polacy ciągle kochają Polskę, niezależnie od zawirowań politycznych wewnątrz i dookoła ich ojczyzny. Jadłem także polskie potrawy narodowe: bigos, barszcz i... zapiekanki. Wałęsa także był na miejscu.
- Marzyłeś o Polsce, a on opowiadał dziwne rzeczy, by zrobić z Polski drugą Japonię.
T. F.: - Wiem, wiem, i myślę, że to było tylko umowne hasło. Widzisz, Japonia to piękny, bardzo piękny kraj, ale tam człowiek jako jednostka, zaginął zupełnie. Pieniądz, praca, pieniądz. Wielu nie wytrzymuje psychicznie takiego stylu życia. Rzecz jest, ale nie ma ducha. W Polsce ten duch jest. To po prostu widać, to się czuje, tego się spodziewałem czytając w Japonii książki o historii Polski. Walka o niepodległość, powstania, wolność dla siebie i innych. To wynika z ducha narodu.
- Duch duchem, a ty uczysz się teraz języka niemieckiego w bogatym Berlinie, do niedawna Zachodnim, w Instytucie Goethego.
T. F.: - Zgadza się, ale języki obce należy , po prostu wypada dobrze znać, tym bardziej, że zjednoczone Niemcy - to sąsiad Polski, a z sąsiadami trzeba rozmawiać. Wkrótce wyjeżdżam do Lublina na kurs języka i kultury polskiej, potem ponownie Berlin, na krótki tylko czas i wracam do Polski na dobre. Pracę chyba dostanę, ożenię się.
- Japończyk chce mieszkać w Polsce ? Żartujesz! Jeszcze niedawno był w Kraju nad Wisłą tzw. socjalizm i zafundowano Polakom stan wojenny, a po nim długą stagnację ekonomiczną. Perspektywy są mgliste. Wierz mi, Polacy pukną się w głowę.
T. F.: - No tak, moi znajomi w Tokio mówili : Polska, a gdzie to jest? Wyjeżdżaj do Anglii, Francji, Niemiec - tam jest prawdziwa Europa. I sprzeczaliśmy się. Oni o Polsce przecież nic nie wiedzieli. Teraz ciebie, Polaka mam przekonywać, że Polska to Europa, że tutaj można żyć?
- Polska to Europa - fakt, ale zbyt ciężko się w niej żyje. Wielu myśli o emigracji, inni są już na walizkach. Mówią: chleb, pieniądz...
T. F.: - Po tak trudnych doświadczeniach jakich zaznała Polska, to nic dziwnego, że nie jest łatwo. Ale przed nią otwiera się nowy rozdział w jej historii. Ja myślę, jestem przekonany, że nadchodzi dla Polski czas ciekawy i pomyślny. Takie zmiany nie przebiegają błyskawicznie. Ja nie chcę tylko o tym czytać za morzami i oceanami, ale pragnę zobaczyć na własne oczy.
Rozmawiał: Lech Galicki
Wywiad przeprowadzono w Berlinie, w roku 1991.
Aneks.
Wiem, że mój rozmówca z uporem realizował swoje zamiary względem Polski. Po kilku latach otrzymałem od niego kartkę pocztową z Tokio w Japonii, tam, gdzie, jak mówił, człowiek jako jednostka zupełnie zaginął. Praca, pieniądz, praca. Duch jest w Polsce - twierdził kiedyś Tadeyuki. Wrócę - pisał samuraj( w rogatywce) - ale jeszcze nie teraz. Obecnie coraz częściej myślę, że spotkanie, znajomość z tym zakochanym w Polsce Japończykiem, nie była przypadkowa i ma także wielki, symboliczny sens.
(gal)