Są katastrofy, które po prostu się zdarzają i są takie, które wcale nie muszą sie zdarzyć.
Np. wirus, który zamknął cały świat w domach, najpewniej nie unosił się w powietrzu, by czystym przypadkiem wylądować na czyjejś kanapce. Nosicielami koronawirusów są niezmiernie rzadkie łuskowate zwierzaki, zwane pangolinami. Takiego pangolina ktoś musiał długo tropić w ostępach malajskich puszcz, zręcznie złapać i z zyskiem sprzedać komuś, kto przeszmuglował go na targ w chińskim Wuhan. Ktoś inny w swej głupocie postanowił go - znów - za duże pieniądze - zjeść i do tego na surowo, bo gotowania wirus by nie przeżył.
Wg tej teorii do zakażenia doprowadziły precyzyjne działania międzynarodowej grupy specjalistów, a sfinalizował je zasobny w piniądz wyznawca tradycyjnej medycyny chińskiej.
Osobiście sądzę, że lecznicze własności surowego mięsa pangolina nie różnią się od pieczonego kurczaka, który jest tańszy i nie figuruje w czerwonej księdze gatunków zagrożonych, ale kim jestem by podważać mądrość tradycyjnej chińskiej medycyny.
Żarty na bok: seria skandalicznych, bezprawnych działań doprowadziła do śmierci setek tysięcy. Stało się to w państwie, które rzekomo wyznaję ideę postępu i w imię tej idei drakońsko ogranicza wolność własnych obywateli i odmawia im praw człowieka.
Policyjna chińska dyktatura w imię postępu prześladuje lamaizm w Tybecie, islam Ujgurów i katolicyzm w całych Chinach, ale zezwala na otwarte łamanie prawa w imię zabobonów. Ofiarami chińskiego "lecznictwa" poza pangolinami padają dziesiątki innych gatunków na krawędzi zagłady. O tych skandalicznych faktach światowe media informują dosyć powściągliwie.
Panie Trump, pan się nie boi. może chociaż pan im, czerwonym obskurantom, wygarnie?
______________
https://www.bbc.com/news/science-environment-52048195
