"Dan Brown przywrócił mi nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszę bestseller, co tam - że każdy może. Inna sprawa - jaki. Gdyby ten gość od Pana Samochodzika i Templariuszy dostał wylewu i zgłupiał ze szczętem, a unieruchomiony w wózku nie miał wyboru i pisał z nudów - mielibyśmy polskiego Dana Browna."
Refleksja powyższa nasunęła mi się cztery lata temu, po lekturze książki "Anioły i Demony". Film pod tym samym tytułem wchodzi właśnie na ekrany, a wraz z nim ruszyła machina promocji.
Jest to promocja totalnego bezguścia. Książka "Anioły i demony" to kliniczny przypadek grafomanii, Mniszkówna razy dziesięć.
Mniszkówna bywa bełkotliwa, Dan Brown nawet bardziej:
"Hatha-joga? - zamyślił się Langdon. Starożytna buddyjska sztuka medytacji połączonej z ćwiczeniami fizycznymi wydała mu się dziwną specjalnością fizyka, który w dodatku był adoptowanym dzieckiem katolickiego księdza"
Mniszkównie zdarzają się głupstwa, Dan Brown napisze: "Tlen jest utleniaczem".
O ile jednak lektura Mniszkówny potrafi być zabawna, to Dan Brown jest celowo obrzydliwy. I głupi:
"Wpatrywało się w nią z podłogi orzechowe oko, rzucone tam jak śmieć. Wszędzie rozpoznałaby ten orzechowy odcień".
Niestety wygląda na to, że jesteśmy skazani na tego gniota i przez najbliższe tygodnie jego reklamy zostaną wtłoczone do naszych mózgów.
Zwolenników i fanów Dan Brown ma legiony. Mogę się tylko domyślać, że swój sukces zawdzięcza również temu, iż jego piramidalnie głupie sensacje rozgrywają się w świecie najwyższych hierarchów Kościoła. Taka tematyka ma zapewnione wzięcie wśród ateuszy i poparcie funkcjonariuszy Gazety Wyborczej.
"W Rzymie zaliczyłem pełną trasę turystyczną szlakiem „Aniołów i demonów” tuż po obejrzeniu filmu i polecam [...]" entuzjazmuje się na swoim (acz linkowanym z głównej strony wyborcza.pl) blogu recenzent Orliński
Nie miejmy złudzeń, przyszło nowe. Co ze starym? Odpowiedź przynieśli przy okazji matur -wczoraj prof. Środa, a dziś, w czwartek, młody polonista.
Niezawodna madame Środa zmiażdżyła Mickiewicza:
"Poecie - jak wiadomo [chyba Środzie] - stworzenie różnych wizerunków kobiet wychodziło znacznie gorzej niż porównywanie włoskich cyprysów i litewskich brzóz czy Protazego i Gerwazego." [3]
a niejaki Chętkowski - "Chłopów" Reymonta:
"Powieść Władysława Reymonta reprezentuje kulturę wiejską [???], tzw. chłopomanię [?!] modną na przełomie wieków. Ale czasy się zmieniły. Dziś dominuje hip-hop, egzystencjalizm, postmodernizm [!!!]" [4]
Światłe refleksje obojga udostępniła swoim czytelnikom - znowu - Gazeta Wyborcza.
"Fakt" chybaby się wstydził.
_____________________
[1] http://leniuch.blox.pl/2005/10/Z-plazy.html
[2] cytaty z "Aniołów i Demonów" (c) Dan Brown
[3] http://wyborcza.pl/1,75968,6573776,Zosia__Telimena_na__Plebanii_.html
[4] http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35153,6578393,Polonista__Nikt_teraz_nie_przeczyta__Chlopow___I_dobrze.html
Przy okazji, co za bełkot. Kultura wiejska ma różne oblicza, ale na pewno nie należy do niej powieść Reymonta, która z kolei nie jest żadnym przejawem "chłopomanii".
Inne tematy w dziale Kultura