Panowie Władyka i Janicki z Polityki są od zawsze nieprzejednanymi krytykami PiS-u. Tydzień w tydzień bezlitośnie punktują prawdziwe i domniemane słabości koalicji, od czasu do czasu robiąc przerwę na analizę pokrętnych charakterów premiera lub prezydenta. Ich oceny są surowe, opinie kategoryczne, styl na ogół rzeczowy. Ranga pisma zobowiązuje, etos postępowego inteligenta również. Nie ulega wątpliwości, że Władyka z Janickim w swych pojemnych mózgownicach zmieścili cybernetyczne modele co ważniejszych polityków i jeśli oryginały zachowują się mniej przewidywalnie, to tylko dlatego, że są głupsze i nieracjonalne.
Kiedy jednak tak się dzieje, obu panom spływa z piór rozdrażnienie, dając dość zaskakujący efekt:
"Warczenie i skomlenie
To, co się działo w ostatnich tygodniach było na przemian żałosne i komiczne. [...]
Takiej nagości polska polityka nie widziała nigdy. Ze strony przystawek dochodziły odgłosy na przemian warczenia i skomlenia, jak przy biciu psa.[...]
Towarzyszyła temu jakaś szarpanina i bieganina, ale na końcu tego łańcucha chaotycznych z pozoru zdarzeń zostali Lepper i Giertych nie przykryci nawet listkami figowymi. Jakby nie rozumieli, że są i tak do odstrzału, że to tylko kwestia czasu. Przykro było patrzeć na te upokorzenia i samoupokorzenia mężczyzn tracących resztki honoru."
(Operacja Wybory, Polityka 31/2007)
Czy ja dobrze widzę? Postępowi inteligenci zakładają, że czytelnik z autopsji zna zachowania bitego psa?! Pan bija? Bo ja nie bijam. Owszem, mam sąsiada co bija, ale to sierota po pegeerze i elektorat Leppera, a nie Cimoszewicza.
Porządku, wróć. Jeśli ten przedłużający się stan niepewności przełoży się na eskalację artykułów o biciu zwierząt, analiz zabarwionych sadyzmem z wyraźną nutką homoerotyzmu, będę musiał odstawić Politykę.
Albo wezwać na pomoc obrońców zwierząt.
Inne tematy w dziale Polityka