Trzymałem, trzymałem, aż nie wytrzymałem. Bo to nie do wytrzymania, normalnie. Wróciłem do kraju i włączyłem telewizor, żeby dowiedzieć się z niego jakiś pokrzepiających wiadomości, a tam... czarny pasek u dołu ekranu pompuje klęskę za klęską:
Kowalska wyeliminowana, Wiśniewski odpadł, Nowak przegrał, Misiak ostatni...
I tak bez konca, zmieniają się tylko nazwiska i dyscypliny, dobrze że tych nazwisk tylko pięćdziesiąt czy jakoś, a olimpiada tylko trzy tygodnie.
Najgorzej z Radwańską, w poniedziałek rodacy dowiadują się, że przegrała i odpadła z singla, we wtorek znowu, że przegrała i odpadła z singla... zombie jakieś, co je trzeba zabić dwa razy? Ale nie, ich jest dwie: Radwańska oryginalna i wice-Radwańska, siostra jakaś... Co za tydzień dla tej rodziny [1]... A to jeszcze nie koniec, bo przed obiema jeszcze odpadnięcie z debla.
Słowem pasek wiadomości niezmordowanie dostarcza wieści o kolejnych klęskach upodabniając polskie living-roomy do sztabu wehrmachtu ad 1945.
I jakby mało wtopionego euro, tonącej olimpiady, klęski suszy, potem burz i gradobicia oraz last but not least drugiej odsłony kryzysu to jeszcze na jutro zapowiedziała się z koncertem Madonna [2].
No nic. Pośpiewajmy.
____________
[1] He he, to taki greps dla widzów nowego Klossa. Obu.
[2] Tytułowa propozycja właśnie dla niej.