Zmysły prysły.

"Niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT), co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością z materiałami wybuchowymi"
Niektórzy z obecnych na konferencji rozpoznali w mówiącym te słowa prokuratora Arytmiaka,  "co nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z całą pewnością" z prawdziwym prokuratorem Arytmiakiem. Ba wiele wskazuje na to , że naczelny prokurator wojskowy, który powinien być inteligentnym, sprawnym i oddanym dochodzeniu do prawdy urzędnikiem został podmieniony na jakiegoś podobnego do samego siebie bałwana, który nie panuje nad śledztwem oraz własnymi podwładnymi.
Jendym z nich był niejaki Szeląg, parę tygodni wcześniej oświadczający, że wspomnianego trotylu na wraku nie wykryto. Czekałem, że może Szeląg jako oficer zada kłam twierdzeniom Arytmiaka, że "detektory wykazały", że może na tej konferencji dojdzie do konfrontacji obu oficerów wygłaszających zdania wzajemnie się wykluczające, ale nie.
Ta konferencja prokuratury obyła się bez strałów z broni służbowej, co bynajmniej nie jest regułą, patrz przypadek emerytowanego już na szczęście swoje i postronnych wystrzałowego prokuratora Przybyła. Szeląg z Arytmiakiem, urzędnicy wywodzący się z peerelu pogodnie trwają w stanie orwellowskiego dwójmyślenia. dalecy od głupio honorowych gestów i być może wcale nie nie zauważający osobliwości swojej sytuacji.
Tymczasem odczyty przyrządów sobie, a śledztwo sobie. Na pohybel "oszołomom".