letni letni
650
BLOG

Powrót do pieczenia chleba

letni letni Gotowanie Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Pieczenie chleba na zakwasie jest wymagające. Szczególnie jak się nie ma jakiegoś robota kuchennego, który bez szkody dla siebie przez kilkanaście minut będzie pracowicie wyrabiać ciasto. W dodatku biotechnologia zakwasowa jest kapryśna. To nie drożdże, gdzie w przepisie stoi „poczekać dziesięć minut aby zaczyn urósł”. Czasami ciasto w foremkach rośnie jak głupie, czasami i dziesięć godzin jest za mało. Ale nawet jeśli oporne, jest na to rada – zostawić na noc w chłodnym miejscu, bo prędzej czy późnej ruszy, a rano włożyć do piekarnika. Tyle napisałem kiedyś w notce. Od dwóch tygodni znów praktykuję.

* * *

Większość artykułów kupionych w sklepie można sobie umyć płynem do mycia naczyń. Takie są zalecenia – detergent upośledza białka wirusa, którymi doczepia się do ludzkich komórek. I choć wymaga to sesji spędzonej z pieniącą się myjką przy zlewie – nie oponuję. Trochę mnie lewacze serce boli, że wybieram produkty zapakowane w plastik, ale uspokajam sumienie praktykując segregację. Pieczywo należy do wyjątków – po procesie mycia nie będzie nadawało się do jedzenia (gdzieś czytałem, że można „dopiekać” chleb czy bułki w piekarniku, by pozbyć się wirusów). Stąd decyzja o przypomnieniu sobie, jak to lata temu bawiłem się w piekarza.

Kiedyś dla smaku raz na tydzień, dziś co drugi dzień, bo samodzielne wypieki stanowią całość spożywanego przez moją rodzinę pieczywa. Zakwas nie czeka więc w lodówce, tylko stale pracuje. Ponieważ mąki żytniej w sklepach nie ma, to to co jeszcze mam, idzie na dokarmianie, a ciasto powstaje prawie w całości z pszennej, której akurat nie brakuje. Wiem, że można dokarmiać innymi rodzajami mąki, ale zdecyduję się na to, gdy zakwas będzie bardziej dorosły i odporny.

Wyrabianie ciasta ręką to małe wyzwanie. Ale wiem, że im lepiej go wyrobię, tym gluten skuteczniej polepszy konsystencję i jakość produktu. W czasach epidemii mały trening nie zaszkodzi, a może nawet pomoże :) Żeby nie było zbyt ciężko, stosuję sprawdzony sposób – puszczam sobie na YouTube serię ulubionych piosenek i jakoś czas mija. Jak już stwierdzę, że wystarczy maltretowania ręki – podsypuję blaszki otrębami i wkładam ciasto. Teraz trzeba się uzbroić w cierpliwość. Niech rośnie. Jak w końcu urośnie, nagrzewam piekarnik do 200 stopni i piekę godzinę.

Przez dwa dni smak jest rewelacyjny – na trzeci już niekoniecznie, ale zwykle chleb nie doczekuje tego trzeciego dnia.

* * *

Żonka też nie próżnuje. Zarządziła małe przemeblowanie i sporą część pokoju stołowego zajmuje teraz hodowla rzeżuchy, kiełków, szczypiorku i jakichś roślin, które w przyszłości (podobno) będą nadawać się do jedzenia. Okazało się, że mój paskudny zwyczaj chomikowania, który, jeśli mu pozwolić, zagraci dowolną przestrzeń mieszkalną, teraz się przydał. Zagospodarowaliśmy wszelkie nieużywane doniczki i pojemniki doniczkopodobne. Największa powierzchnia uprawna urządzona została w... misce do zjeżdżania na śniegu – na takiej co się siada i trzyma bocznych uchwytów. W zimie się nie napracowała, bo ostatnio w naszej strefie klimatycznej śnieg w zasadzie nie występuje. I to niezależnie od pory roku.

* * *

Notka stara się być pogodna, ale tak naprawdę z niepokojem patrzę w przyszłość.

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości