Zawsze intrygują mnie sytuację, gdy w tle, na marginesie, między wierszami dokonuje się jakaś istotna odmiana, przewartościowanie, zmiana frontów, która oficjalnie – przynajmniej przez część komentatorów i polityków – jest przedstawiana jako kompletny przypadek i sprawa całkowicie naturalna. Zastanawiam się wtedy, jaki procent opinii publicznej, na którą ta zmiana ma oczywiście oddziaływać, zdaje sobie sprawę z jej mechanizmu, motywacji i w ogóle z tego, że zachodzi.
W ostatnich tygodniach mamy taką sytuację w formie wręcz modelowej: oto salon (będę się jednak trzymał tego skrótowego określenia, sapienti sat) przenosi swoje nadzieje, sympatie i zainteresowanie z Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska na odnowione i odświeżone Stronnictwo Demokratyczne, Pawła Piskorskiego i zwłaszcza Andrzeja Olechowskiego. Sygnałów, świadczących o tej zmianie, jest tak wiele, że cała sprawa zaczyna sprawiać wrażenie szytej grubymi nićmi.
Oświadczenie Gromosława Czempińskiego, że „wspierał” powstanie PO, seria krytycznych wypowiedzi Piskorskiego o obecnej koalicji i Platformie – przy czym charakterystyczne są nie same wypowiedzi, ale to, że Piskorski jest dziś w stanie dotrzeć z nimi do szerszej publiczności, bo przecież równie łatwo można sobie wyobrazić, że o jego konferencjach prasowych nie mówiłby nikt albo byłyby opisywane w czterech zdaniach na szóstej stronie gazet; do tego ton, w jaki uderzyło wielu komentatorów i dziennikarzy. Niektórzy nie zmienili linii – konsekwentny jest choćby Jacek Żakowski, który nigdy wielbicielem Tuska nie był. Ale znamienne jest, co się w ciągu ostatnich tygodni ukazuje w „GW” (w tym sondaż o tym, jak to Tusk nie radzi sobie z kryzysem) lub ton, w jakim o rządzie mówią te media, które dotąd były jego niemal bezwarunkowymi sprzymierzeńcami. Vide choćby ostatnia rozmowa Moniki Olejnik z posłem Palikotem w TVN24, który to poseł Palikot mógł mieć dojmujące wrażenie, że Olejnik złamała niespodziewanie niepisany consensus, pozwalający na dworowanie sobie z prezydenta albo JarKacza, ale zabraniający krytykować partię rządzącą i jej lidera. Do tego dorzućmy żale środowiska artystycznego pod adresem PO za ustawę medialną i chwilowy, bezprecedensowy sojusz tegoż z prezydentem.
Z drugiej strony oczywiście idzie kontratak. Kwity, które nagle znalazły się po wieli latach w prokuraturze, dotyczące pochodzenia majątku Piskorskiego, to zapewne tylko początek. Nawiasem, ciekawa sprawa, że prokuratura miała te według niej sfałszowane dokumenty tyle lat i nic z nimi dziwnym trafem nie zrobiła, aż sprawa uległa przedawnieniu. Bardzom ciekaw, czy usłyszymy jakieś wyjaśnienia ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości lub czy ktoś prześledzi, jacy prokuratorzy przez te bodaj 14 lat (do przedawnienia w 2006 r.) mieli owe kwity w swoich teczkach i nie nadali sprawie biegu.
Teraz pojawia się kilka interesujących pytań.
Po pierwsze – czy SD jest efemerydą czy też ma realne szanse zagrozić pozycji PO.
Po drugie – jakich jeszcze ciekawych rzeczy dowiemy się o Pawle Piskorskim i Andrzeju Olechowskim.
Po trzecie – w jakim stopniu zmiana sympatii elit przełoży się na realne poparcie wyborcze dla PO i SD oraz Tuska i Olechowskiego.
Po czwarte – czy powstał już jakiś zakulisowy sojusz pomiędzy zawodowymi urabiaczami opinii publicznej a Piskorskim, opisujący, czego owi urabiacze będą oczekiwać w zamian za poparcie.
Po piąte – jak w tym wszystkim odnajdzie się PiS: zyska, straci, pozostanie bez zmian. Na razie wygląda na to, że partia Kaczyńskiego albo nie ma pomysłu, jak ten konflikt i zmianę wykorzystać na swoją korzyść, albo uważa, że to nie ich gra i nie ma sensu się do niej mieszać. Albo jedno i drugie naraz.
Szacunki mówią, że ze sprzedaży swojego majątku SD będzie w stanie zyskać dobrze ponad 100 mln złotych. To już realne pieniądze, pozwalające podjąć walkę nawet przy obecnym systemie subsydiowania partii politycznych. Szefostwo Platformy doskonale o tym wie, więc zakładam, że w nadchodzących miesiącach będziemy świadkami wielu interesujących odkryć, dotyczących zamierzchłej przeszłości obu nowych frontmanów SD.
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka