Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
4769
BLOG

Zemsta lekarskiej kasty na lekarzach

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 56
Ponad 100 lekarzy jest gnębionych przez sądy lekarskie za swoje opinie na temat polityki covidowej z czasów pandemii. Postępowania są prowadzone z pogwałceniem wszelkich zasad uczciwego procesu, a zapadające orzeczenia skazują lekarzy na zawodową śmierć. Lekarska kasta ma się świetnie. Także dzięki PiS.

Z powodu politycznego sporu PiS z częścią środowiska sędziowskiego popularne stało się określenie „nadzwyczajna kasta”, użyte mocno nieszczęśliwie w 2018 r. przez sędzię Naczelnego Sądu Administracyjnego Irenę Kamińską. Idealnie oddawało ono sposób myślenia niektórych sędziów o sobie samych i o własnym środowisku. Ale może mieć też dużo bardziej uniwersalne zastosowanie, bo takich „nadzwyczajnych kast” jest w Polsce trochę. W niektórych zaś przypadkach podział na „nadzwyczajną kastę” oraz normalnych, rozsądnych ludzi, nieuważających się za bogów, przebiega wewnątrz grup zawodowych.

Mało kiedy i gdzie było to widoczne tak wyraźnie jak w przypadku środowiska lekarskiego podczas pandemii i, co może niektórych zaskakiwać, teraz. W czasie pandemii, poza milczącą większością, mieliśmy dwie grupy lekarzy.

Do pierwszej należeli covidowi celebryci, niewychodzący prawie ze studiów telewizyjnych, straszący apokalipsą, popierający kolejne coraz bardziej zamordystyczne pomysły i niebiorący w ogóle pod uwagę innych aspektów sytuacji – ani kwestii gospodarczych, ani społecznych, ani wreszcie zagadnienia wolności obywatelskich. Za celebrytami stała duża grupa lekarzy mniej znanych, pojawiających się tu i tam okazjonalnie, także tych należących do Rady Medycznej (zwanej prześmiewczo „Radą Puchaczy”), których napędzała wizja państwa kierowanego przez doktorów. Wizja w istocie koszmarna.

W drugiej byli ci, którzy nie bali się wyłamać z obowiązującej w głównym nurcie narracji i głosić własnych poglądów. Co ważne: we wszystkich znanych mi przypadkach te poglądy były oparte na pojawiających się wtedy badaniach, informacjach, analizach, których często nie znali i nie kojarzyli członkowie pierwszej grupy. Z czasem takich materiałów potwierdzających stanowisko wtedy zajmowane przez wspomniane osoby było coraz więcej.

Chyba niewielu się spodziewało, że drugi rozdział tej historii będzie się rozwijał w cieniu wojny na Ukrainie. A rozwija się, i to bardzo dynamicznie, w postaci procesów, których ofiarami stają się lekarze z drugiej grupy, stawiani przed sądami lekarskimi pod coraz bardziej dętymi i absurdalnymi zarzutami. Tego typu spraw jest obecnie ponad 100.

W jednej z nich na roczne pozbawienie prawa do wykonywania zawodu skazano dr. Zbigniewa Martykę, ordynatora Oddziału Zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej. Zarzutem była krytyka polityki covidowej rządu, rzekomo „niezgodna z wiedzą medyczną”. Szczęśliwie uwolnieniem od zarzutów zakończył się proces dr. Pawła Basiukiewicza, gdy przed sądem lekarskim udało się wykazać, że formułowane pod jego adresem zarzuty podobnej natury są całkowicie bezpodstawne, a wszelkie przedstawiane przez pana doktora w czasie pandemii opinie miały twarde podstawy w konkretnych badaniach i artykułach naukowych. Mało tego – okazało się, że sformułowania, na którym opierał się wniosek o ukaranie dr. Basiukiewicza, warszawski kardiolog w ogóle nigdy nie użył. Najnowszy rozdział to orzeczenie zawieszenia na rok prawa do wykonywania zawodu przez panią doktor Annę Prześlicę-Martynowską w związku z tym, że – tu cytuję za wnioskiem o ukaranie:

…dopuściła się nieetycznego zachowania wobec członków Okręgowego Sądu Lekarskiego Dolnośląskiej Izby Lekarskiej we Wrocławiu w ten sposób, że w wypowiedzi użyła sformułowania, że jest to „sąd nie kapturowy, ale maseczkowy” oraz że zmarły pacjent „bez towarzyszenia rodziny, bez kontroli ze strony rodziny” jest „ofiarą panów z Sądu Lekarskiego”, czym naruszyła dobra osobiste oraz dobre imię członków Okręgowego Sądu Lekarskiego Dolnośląskiej Izby Lekarskiej we Wrocławiu.

Wszystkie te sprawy mają pewne wspólne cechy, które jasno pokazują patologię obowiązujących rozwiązań. Wszystkie sprawy noszą cechy środowiskowego odwetu na nieposłusznych. Wszystkie mogą skutkować efektem mrożącym – doskonale znanym krytykom istnienia w kodeksie karnym art. 212. Lekarze w obawie o swoje życie zawodowe będą się bali w jakiejkolwiek sprawie przeciwstawić głównemu nurtowi. W żadnej nie chodzi o konkretne postępowanie lekarza w sferze jego działań wobec pacjenta, skutkujące negatywnymi dla niego skutkami: błąd w leczeniu, przy przeprowadzaniu zabiegu, w diagnozie i tak dalej. We wszystkich przedmiotem sprawy są opinie, poglądy czy po prostu referowanie zagranicznych badań. W wielu pojawia się enigmatyczne odniesienie do „wiedzy medycznej”, która przecież nie stoi w miejscu, a w przypadku pandemii covid ewoluowała szczególnie prędko.

Jako podstawę do postępowań bierze się ogólne zasady spisane w rozdziale 5. Ustawy o izbach lekarskich. Jest tam mowa między innymi o tym, że „członkowie izb lekarskich podlegają odpowiedzialności zawodowej za naruszenie zasad etyki lekarskiej oraz przepisów związanych z wykonywaniem zawodu lekarza”. Przy czym w przypadku sprawy pani dr Przęślicy-Martynowskiej mamy do czynienia z wyjątkowo już wątpliwym zabiegiem. Wniosek o ukaranie mówi bowiem o naruszeniu dobrego imienia członków sądu lekarskiego. Tymczasem naruszenie dobrego imienia (pomówienie) ujęte jest w kodeksie cywilnym, który lekarze mają do dyspozycji. Jeśli któryś z nich poczuł się przez panią doktor pomówiony, mógł wnieść przeciwko niej pozew do sądu cywilnego. Wygląda jednak na to, że środowisko postanowiło pójść na skróty i rozprawić się z niepokornym lekarzem za pomocą własnych środków. Koledzy urządzili w imieniu kolegów sąd właśnie maseczkowy. Być może przy pełnej świadomości, że ich zarzuty przed sądem powszechnym zostałyby przez sędziego wyśmiane.

Trzeba tu wyjaśnić, że rok zawieszenia prawa do wykonywania zawodu to dla wielu lekarzy zawodowa śmierć, o gigantycznych problemach życiowych i finansowych nie mówiąc. Na dodatek, w sytuacji niedostatku medyków, pacjentom odbiera się możliwość korzystania z rady tych, którzy starali się być jak najbliżej nich podczas pandemii. Mówiąc alegorycznie: ci, którzy podchodzili do pacjentów w kosmicznych kombinezonach i skazywali ich na samotną śmierć szykanują dzisiaj za pomocą sądów lekarskich tych, którzy się nie bali, kombinezonów nie nosili i byli blisko ludzi, starając się również, aby przy umierających mogli być ich bliscy.

Kolejnym problemem jest, że choć sądy lekarskie nazywają się właśnie sądami, to przecież nie zasiadają w nich prawnicy. Prowadzone tam postępowania, mimo że mogą skutkować orzeczeniem o ogromnych konsekwencjach życiowych dla skazanego, nie przebiegają w warunkach dyscypliny procesowej narzucanej przez kodeksy postępowania karnego czy postępowania cywilnego. Powoływani biegli mają często konflikt interesów, wnioski o ukaranie nie trzymają się podstawowych zasad logiki i przedstawiania dowodów, a cała procedura z punktu widzenia prawnika wygląda jak kpina.

Wniosek jest jasny: system wewnętrznej odpowiedzialności zawodowej w obecnej postaci powinien zostać skasowany. I to nie tylko w przypadku izb lekarskich. Dodatkowym problemem jest i to, że przynależność do izb lekarskich – podobnie jak do innych samorządów zawodowych – jest w Polsce obowiązkowa. Już lata temu zmienić to chciał śp. Janusz Kochanowski jako rzecznik praw obywatelskich, bardzo słusznie argumentując, że taka regulacja jest sprzeczna z art. 58 konstytucji, który zapewnia wolność zrzeszania się. Ustawa zasadnicza nie przewiduje natomiast przymusowej przynależności do jakichkolwiek struktur. Sytuacja z samorządami zawodowymi stoi z tym w rażącej sprzeczności.

Sądownictwo dyscyplinarne lekarzy stało się instrumentem cenzury i ordynarnej zemsty jednej części środowiska nad inną. I jest to kwestia jego immanentnych cech. Takie sądownictwo zawodowe nie jest potrzebne – jego rolę powinny przejąć sądy powszechne, gdzie nie dałoby się prowadzić przewodu na zasadach prawa kaduka i koleżeńskich współzależności.

Głos w sprawie procesów lekarzy zabrał Oddział Mazowiecki Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. W otwartym liście do prezesa Naczelnej Izby Lekarskiej dr. Łukasza Jankowskiego napisano:

[…] Przed sądami Izb Lekarskich toczą się postępowania przeciwko aż 114 lekarzom, którzy publicznie wyrażali poglądy zgodnie z własną wiedzą, sumieniem, etyką lekarską oraz troską o zdrowie pacjentów, opartych na wynikach dostępnych badań, publikacjach naukowych i wieloletniej praktyce. Oskarżenia nie zostały sformułowane przez pacjentów ani ich rodziny. Nie doszło do błędów lekarskich, nie udowodniono szkód poniesionych przez pacjentów. Do orzekania takich właśnie spraw zostały powołane sądy przy izbach lekarskich.

 Lekarze są oskarżani o: „szerzenie poglądów antyzdrowotnych”, „niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną”, o „działania szkodliwe społecznie”, ponieważ zgłaszali wątpliwości wobec wprowadzanych restrykcji podczas pandemii. […] Liczne są uchybienia proceduralne, ograniczanie możliwości składania wyjaśnień, obrony swego stanowiska, pozbawianie możliwości dyskusji merytorycznej z Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej podczas rozpraw. Sądy lekarskie bez istotnego powodu wyłączają jawność rozpraw, nie dopuszczają biegłych, co niejednokrotnie uniemożliwia przedstawianie materiałów uzasadniających racjonalność poglądów prześladowanych lekarzy. […]

Nie możemy milczeć, gdy nasze Lekarskie Sądy w sposób masowy ulegają ideologicznej presji niektórych środowisk, atakują próby samodzielnego, odpowiedzialnego i krytycznego myślenia lekarzy oraz logiczną ocenę sytuacji w nowej rzeczywistości epidemii zagrażającej zdrowiu i życiu pacjentów. […]

List podpisały panie prezes i wiceprezes oddziału KSLP, dr Grażyna Rybak i dr Marzenna Koszańska.

Jest to głównie konflikt lekarskiej „nadzwyczajnej kasty” z lekarzami spoza niej. Ale przecież nie sposób nie dostrzec kontekstu i roli – lub zaniechań – rządzących. Zapadające dzisiaj wyroki są stuprocentowo zgodne z linią rządu, forsowaną bez podstaw i bez sensu przez blisko dwa lata z pogwałceniem logiki, zdrowego rozsądku, dostępnej już wówczas wiedzy, a także praw obywateli i konstytucji. W nieskończoność można przypominać, jak w grudniu 2020 r. ówczesny prezes NIL dr Matyja w wyjątkowo lizusowskim wystąpieniu podczas obrad senackiej Komisji Zdrowia zapewniał ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, że nieposłuszni lekarze, którzy ośmielają się krytykować rządową linię, będą wzywani na przesłuchania.

To zaś, że dziś tak skandaliczne orzeczenia mogą zapadać i że sądy lekarskie mogą funkcjonować w taki właśnie sposób, jest skutkiem kompletnej bierności PiS w tej kwestii. Partia, która przed 2015 r. zapowiadała zniesienie kastowych regulacji, skupiła się na czysto partyjnie umotywowanej walce ze środowiskiem sędziowskim, natomiast istotne dla obywateli zmiany systemowe całkowicie sobie odpuściła.


Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo