Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
318
BLOG

Trzy teorie

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 103

Jak jakiś czas temu wykazał w dobrym tekście w „Rzeczpospolitej” Igor Janke – Platforma ustawiła komisję śledczą ds. afery hazardowej w taki sposób, żeby mieć w ręku wszystkie karty, nawet za cenę szycia sprawy bardzo grubymi nićmi i narażenia się na kompromitację. Igor nie przewidział jednak groteskowego, ale skutecznego manewru, pozwalającego, przy wsparciu Biura Analiz Sejmowych (to, swoją drogą, niezwykle ciekawa instytucja), wykluczyć z niemal dowolnej komisji praktycznie każdego – pod warunkiem oczywiście, że będzie się miało w tej komisji większość i postanowi się „pojechać po bandzie”, czyli zrobić chamówę. Należy mianowicie wynaleźć jakąkolwiek, choćby najbardziej pobieżną albo najgłupszą okoliczność, jaka wiąże niewygodnego członka komisji z przedmiotem jej działania, ewentualnie tylko podejrzenie takiego powiązania, powołać owego członka przed tęże komisję, po czym zwrócić się do BAS z pytaniem, czy ów członek może nadal w komisji zasiadać. Odpowiedź będzie oczywiście przecząca.
Taki los spotkał wczoraj Zbigniewa Wassermanna, przy czym kompletnie nieistotny wydaje się już dzisiaj fakt, że komisja miała podobno wyjaśnić aferę, której protagonistami byli członkowie PO, a nie PiS.
Pomińmy prawne aspekty sprawy. Tu zapewne formalnie wszystko jest w porządku – całkiem jak w „Nie ma róży bez ognia” Barei, kiedy zdesperowany Fedorowicz (Jaś) w jednej z ostatnich scen tak komentuje działania Jerzego Dobrowolskiego (Jerzego): „A najzabawniejsze w tym wszystkim jest, że on to wszystko robi zgodnie z prawem”, na co Jerzy odpowiada skwapliwie: „Tak, to jest w tym wszystkim najzabawniejsze”. Jerzy faktycznie działał zgodnie z prawem – ba, genialnie wykorzystywał prawne kruczki – co nie zmienia faktu, że robił kombinacje, które każdego uczciwego i porządnego człowieka musiały doprowadzać do rozpaczy lub furii.
Ciekawy jest tymczasem czysto polityczny aspekt. Z opublikowanego kilka dni temu przez „Rzepę” sondażu wynika, że 81 proc. ludzi nie jest zadowolonych z rządu Tuska. Komentujący te wyniki socjolodzy wskazywali właśnie na aferę hazardową jako na jeden z powodów spadających notowań rządu, PO i premiera. Ja bym z tym spadaniem nie przesadzał – jeśli przyjmiemy, że w którymś momencie może zostać przekroczony próg tolerancji i od niego zacznie się spadek gwałtowny i wyraźny, to sądzę, że trochę nas jeszcze od tego momentu dzieli. Niemniej jakieś drgnięcia widać.
Z punktu widzenia wizerunku partii i jej lidera, zachowanie PO w komisji śledczej faktycznie jest niezwykle ryzykowną jazdą po bandzie. O ile Donald Tusk w pierwszym momencie po ujawnieniu afery zamierzał stworzyć wrażenie, że bardzo stanowczo postępuje z jej bohaterami i raczej mu się to udało, to postępowanie posłów jego partii w komisji może wówczas stworzone wrażenie zacierać, a nawet całkowicie niweczyć. To, co w komisji wyprawia Platforma, można wyjaśnić na trzy sposoby. Pierwsze wyjaśnienie, według mnie najmniej prawdopodobne, jest takie, że mamy do czynienia ze zwykłym przedłużeniem trwającej od dawna polityki konfrontacji. Że obie partie po prostu się ze sobą siłują, a że PO może więcej, to na więcej sobie pozwala. Zachodziłoby tu – jak mówił o tym w niedawnym wywiadzie w „Polsce” Jarosław Gowin – uśpienie czujności z powodu nieustannie wysokich notowań.
To wyjaśnienie wydaje mi się jednak – jak napisałem – najmniej prawdopodobne, ponieważ działania PO są zbyt agresywne, kombinacja jest zbyt ordynarna i istnieje ryzyko, że obróci się w oczach nawet zwolenników PO, przynajmniej tych bardziej umiarkowanych, a mniej fanatycznych, przeciwko tej partii.
Drugie wyjaśnienie, znacznie bardziej prawdopodobne, brzmi, że istnieje dramatyczna potrzeba przykrycia afery i jej prawdziwego rdzenia za wszelką cenę, nawet za cenę kompromitacji i pogorszenia notowań premiera. Czyli że w szafie są ukryte jakieś straszliwe trupy. W tych okolicznościach wykluczenie Kempy i Wassermanna na dobre miałoby podwójny skutek: po pierwsze, napędzałoby awanturę odwracającą uwagę od sedna sprawy, po drugie – usuwałoby z komisji dwoje niebezpiecznych przeciwników.
Wreszcie trzecie wyjaśnienie, zahaczające o spiskową teorię, ale przecież nie nieprawdopodobne, brzmi, że nierozważnie agresywne działania PO w komisji są celowe, a inspiruje je Grzegorz Schetyna jako szef klubu PO, wiedząc, że to najsłabszy dzisiaj wizerunkowy punkt premiera, że najłatwiej mu zaszkodzić, jadąc w komisji po bandzie, bo całe odium spadnie na niego. Przesłanką, mogącą świadczyć na korzyść tej teorii jest całkowita niewidoczność samego Schetyny w tej sprawie. Słabym punktem jest osoba Mirosława Sekuły, którego miękkość i służalczość wobec partyjnych szefów są porażające. Trzeba by mianowicie założyć, że Sekuła z jakiegoś powodu jest pod całkowitym wpływem tylko i wyłącznie Schetyny. Chyba że były szef NIK jest po prostu głupi i łatwy do zmanipulowania. A co jak co, ale manipulować Schetyna umie.
Proszę zwrócić uwagę, że teorie druga i trzecia mogą ze sobą współistnieć – zwłaszcza jeśli założyć, że udział samego Schetyny w sprawie nie został nawet w części wystarczająco wyjaśniony.
Ciekaw jestem, które z tych wyjaśnień Państwu wydaje się najprawdopodobniejsze.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj103 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (103)

Inne tematy w dziale Polityka