Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
1749
BLOG

Szkoła agentów wpływu na UW

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 168

W prowadzonym przeze mnie czwartkowym wydaniu programu „Z Refleksem” była mowa o nadal nie podpisanej umowie gazowej z Rosją, o jej kształcie i zastrzeżeniach Komisji Europejskiej, ale też o jeszcze jednym, związanym z Rosją i gazem temacie, bardzo niepoprawnym politycznie z punktu widzenia zadekretowanego przez część elit polsko-rosyjskiego pojednania. Pytałem mianowicie o ustanowione dopiero co stypendia rosyjskiego giganta energetycznego, Gazpromu, dla doktorantów z Uniwersytetu Warszawskiego, prowadzących badania dotyczące stosunków polsko-rosyjskich: gospodarczych, politycznych czy kulturalnych. Jeden z moich gości, Jan Filip Staniłko, ekspert Instytutu Sobieskiego, powiedział, że w ten sposób Gazprom wychowa sobie ludzi, którzy następnie będą bronić tezy, że polsko-rosyjskie umowy na gaz są uzasadnione, bezpieczne, stabilne i w ogóle dobre dla Polski i Europy. Na moje pytanie, czy sugeruje, że w ten sposób zostają stworzeni agenci wpływu, odparł, że tak, właśnie to sugeruje. Dodał też, że warto bardzo uważnie przyglądać się, kto te stypendia będzie brał i jaki później będzie los tych osób oraz rozwój ich karier.

Żałuję, że sprawa gazpromowych stypendiów odbiła się tak słabym echem, bo wydaje się bardzo ważna i stanowi przyczynek do dyskusji i stanie państwa.

Po pierwsze – Rosjanie zaczynają się zachowywać podobnie jak Niemcy czy kiedyś Amerykanie: łowią w Polsce już oficjalnie ludzi, którzy w przyszłości mogliby bronić ich interesów, dzięki sowitym stypendiom znalazłszy się zapewne w miejscach, na których będą mogli mieć spory wpływ na polskie życie publiczne i gospodarcze.

Bo przecież nie ulega wątpliwości, że biorąc stypendium od firmy takiej jak Gazprom, zaciąga się pewne zobowiązanie. A i stypendia zapewne będą przyznawane jedynie osobom, rokującym z punktu widzenia Gazpromu odpowiednie nadzieje. Są przecież bardzo precyzyjnie ukierunkowane i trafią do ludzi, którzy mają już określone zainteresowania i zapatrywania. Powie ktoś, że to skandal: zakładanie, iż te pieniądze trafią do ludzi sprzedajnych, którzy za kasę zgodzą się działać przeciwko interesom swojego państwa. To oczywiście bardzo naiwne stawianie sprawy. Nie można wykluczyć, że i tacy, całkowicie cyniczni, się znajdą. W większości przypadków tak to jednak nie wygląda. Stypendiobiorcy będą zapewne powoli i spokojnie urabiani, aż w końcu będą działać z głębokim przekonaniem, że postępują słusznie i zasadnie, a korzyści wyciągną i Rosja, i Polska, i Gazprom.

Zresztą praktyka przyznawania stypendiów przez rządowe instytucje lub firmy, ściśle powiązane z innymi państwami, takie jak Gazprom, przywodzi na myśl schyłek XVII i XVIII wiek, gdy trudno było w polskim życiu publicznym znaleźć osobę, która nie byłaby zasilana przez ten lub inny zagraniczny dwór. Państwo jakoś funkcjonowało, ponieważ ich interesy wzajemnie się częściowo znosiły, nie był to jednak okres, który można by nazwać pomyślnym z punktu widzenia polskiej racji stanu. Nie chciałbym, żeby powrócił.

Po drugie – brak stanowczej reakcji z jakiejkolwiek właściwie strony – poza Fundacją Republikańską, która protestowała czynnie przeciwko stypendiom i wizycie Aleksandra Miedwiediewa, wiceszefa Gazpromu, na UW – pokazuje, że zanikł niemal całkiem instynkt obrony suwerenności państwa przed miękkimi sposobami jej rozmywania i podmywania. Bardzo podkreślam słowo „miękkimi”, bo tutaj największą rolę musi grać zdrowy rozsądek, nie ma bowiem mowy o łamaniu prawa. Oczywiście – stypendium od prywatnej firmy zagranicznej nie jest samo w sobie niczym złym i podobnych stypendiów jest wiele. Jednak – jak powiedział słusznie Jan Filip Staniłko – trzeba sobie zadać pytanie, czy Gazprom to normalna firma. Czy minister nauki nie powinna jednak zabrać w tej sprawie głosu? Czy nie powinna zwrócić uwagi na ryzykowność takiego układu? Oczywiście – powinna. Tyle że to kompletnie nie współgrałoby z uprawianą przez obecny rząd polityką bezwarunkowej miłości do Rosji i jej władz. Mogłoby wytworzyć „złą atmosferę” we wzajemnych stosunkach, a tego rząd Tuska obsesyjnie i za wszelką cenę unika.

Po trzecie – zadziwiająca jest zgoda rektor UW na podpisanie porozumienia z Gazpromem. Zachodzę w głowę, jakie były jej powody. Bezmyślność? Kompletne niezrozumienie metod uprawiania polityki wpływów? Niewrażliwość na argumenty ze sfery suwerenności państwa? Jakieś układy? Jedno jest oczywiste – jest to decyzja tak fatalna, że aż kuriozalna. Pani rektor faktycznie uruchomiła – jak słusznie zauważył Jan Filip Staniłko – proces kształtowania agentów wpływu. Rektor podejmowała w ostatnim czasie i inne mocno kontrowersyjne decyzje, wskazujące na to, że Uniwersytet Warszawski zamierza płynąć w głównym nurcie politycznej poprawności, jednak ta przebija wszystkie dotychczasowe.

Pozostaje jedno – pójść za radą gościa mojego programu i skrupulatnie odnotować, kto stypendia Gazpromu weźmie i co będzie potem robił.

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka