Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
10229
BLOG

„Wyborcza” demaskuje biznes marszowy

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 166

 „Wyborcza” zdemaskowała straszną praktykę tak zwanych patriotów, w rzeczywistości będących przecież zwykłymi faszystami. W tekście „Marszowy biznes narodowy” opisała, jak to przy okazji przygotowań do Marszu Niepodległości handluje się różnymi „artykułami patriotycznymi” – kubkami czy koszulkami. Przy okazji do jednego worka z marszem wrzuciła Noc Niepodległości – bal, urządzany w przeddzień święta, organizowany przez całkiem inną strukturę całkowicie obok marszu. Ale nic to – takie detale tych, którym nie jest wszystko jedno, nie obchodzą.

Tekst pisany jest specyficznym językiem, który redaktorzy „GW” mają opanowany do perfekcji. To język podawania informacji w taki sposób, żeby czytelnika natychmiast odpowiednio do nich nastawić. Zestawienie słowa „patriotyczny” z informacjami o gadżetach do kupienia wybrzmiewa w ironicznym tonie, choć formalnie, rzecz jasna, nie ma się do czego przyczepić. Znaczący jest już sam fakt, że „Gazeta” zrobiła wiadomość z czegoś, co jest całkowicie normalne, nie ma w tym nic niezwykłego ani dziwnego.

Warto zatem spytać – cóż redaktorzy „GW” dostrzegają w tej sprawie niestosownego czy nienormalnego? Czy „GW” sugeruje, że skoro marsz ma być uczczeniem dnia polskiej niepodległości, to wszelkie gadżety powinny być rozdawane bezpłatnie? Cóż złego jest w tym, że sprzedaje się koszulki czy kubki z patriotycznymi hasłami? Czy we Francji 14 lipca a w USA w Dniu Niepodległości patriotyczne gadżety rozdaje się darmo?

A może dziennikarze „Gazety” zapomnieli, że oba wydarzenia (których nie rozróżniają), czyli Marsz Niepodległości i Noc Niepodległości, są organizowane bez grosza z publicznych pieniędzy i muszą na siebie zarobić? Fakt, mając w pamięci sowicie dotowaną Krytykę Polityczną, redaktorzy z Czerskiej istotnie mogli o tym nie pomyśleć.

Swoją drogą zaś próbuję sobie przypomnieć te niezliczone teksty w „Wyborczej”, w których jej publicyści potępiali Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego za to, że trudniło się wyszynkiem i na nim zarabiało. To był dopiero biznes, przy którym skromna sprzedaż narodowych gadżetów się wstydliwie chowa.

 

P.S. W tekście w „Wyborczej” jest również mowa o tym, że w przypadku Nocy Niepodległości istnieje możliwość zarezerwowania miejsca przy stoliku z gościem specjalnym, co kosztuje drożej. Pojawia się tam również moje nazwisko jako jednego z takich gości.

Tak jest faktycznie – organizatorzy, zapraszając mnie na bal, poprosili mnie o zgodę na taki ruch. Przystałem na to, uznając, że może to pomóc w sfinansowaniu imprezy. Nie widzę w tym niczego dziwnego ani niestosownego. Praktyka sprzedawania miejsc na rozmaitych spotkaniach w sąsiedztwie osób publicznych jest w wielu krajach powszechna. W Polsce nie jest to zbyt częste, ale nie oznacza to, że taki obyczaj nie może się upowszechnić. 

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka