Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
114
BLOG

Smaki kampanii

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 80

Kampania w pełnym rozkwicie i trzeba naprawdę zrobić coś wyjątkowego, żeby się przebić. Coś takiego zrobił premier Kaczyński, ogłaszając, że zwycięstwo innych partii będzie oznaczało nowy 13 grudnia.

To stwierdzenie bardzo oburzyło m.in. Krzysztofa Leskiego (przy okazji pozdrowienia i podziękowania dla gospodarza wczorajszej imprezy). Mnie jakoś mniej - nie dlatego, żebym się z nim zgadzał, ale dlatego, że w kampanii wyborczej z natury rzeczy bzdura goni bzdurę, a po drugie - jest całkowicie spójne z metodą polityczną, jakiej używa Jarosław Kaczyński. Trzeba mianowicie ustawić nasze racje i racje innych w jak największym kontraście, przekonać, że jesteśmy jedynymi depozytariuszami prawdy, jedynymi patriotami, jedynymi prawymi i nieskażonymi. Tertium non datur - jesteśmy tylko my i oni, nie ma trzeciej drogi, kto nie z nami, ten przeciw nam. Oczywiście można w tym zachować pewien umiar lub nie. JK wczoraj nie zachował. To, co powiedział, nie nosiło nawet śladu jakiejkolwiek argumentacji. Było klasycznym słownym pałkarstwem, takim, jakie w S24 spotyka się na każdym kroku.

JK posługuje się logiką wojny i dobrze mu się to sprawdza. Na wojnie nie dba się o to, żeby żołnierz myślał, a zwłaszcza żeby uczłowieczał sobie przeciwnika, bo może mieć wtedy problem z wykonywaniem rozkazów. Przeciwnik ma zostać zdemonizowany, pozbawiony ludzkiej twarzy, znienawidzony. Nie ma żadnych swoich racji, nic go nie usprawiedliwia, z zasady nie ma uczciwych zamiarów. Taki dyskurs JK konsekwentnie instaluje w głowach swoich zwolenników. Wczoraj jego przeciwnicy - lub nawet nie wprost przeciwnicy, ale tylko zwolennicy innych partii - zostali mianowani wspólnikami nowego Jaruzelskiego w postaci Donalda Tuska.

Ja, jak już wcześniej deklarowałem, udziału w wojnie brać nie chcę, a wmawianie ludziom, że jakaś trwa, uważam za czystą demagogię. Owszem, trwa ważny spór o kształt państwa i sposób jego naprawy, ale na pewno nie wojna, a co za tym idzie, logika wojenna nas nie obowiązuje.

Zaprzysięgli zwolennicy PiS - a także strony przeciwnej, rzecz jasna (vide kuriozalny apel Lisa o niegłosowanie na PiS, bo to głosowanie przeciwko demokracji - stwierdzenie równie bezsensowne, co dictum Jarosława Kaczyńskiego) - dobrze sobie tę logikę jednak przyswoili, o czym mogłem się przekonać wczoraj podczas imprezy u Krzysztofa Leskiego.

Nie znalazł się tam niestety nikt z tych, którzy wyzywali mnie tutaj czasem od zdrajców, a w najlepszym razie od sprzedajnych pismaków i głupków - szkoda, bo ciekaw jestem, czy mieliby odwagę powtórzyć to samo, stojąc naprzeciwko mnie. Byli jednak uczestnicy wirtualni, podłączeni przez Skype'a. Konferowali między sobą na widoku publicznym, ponieważ rozmowa szła przez głośniki komputera i każdy, kto wszedł do pokoju, mógł jej posłuchać. Ja trafiłem akurat na moment, gdy jedna ze znanych blogerek S24 klarowała swojemu rozmówcy mniej więcej coś takiego: marzy mi się całkowite zwycięstwo PiS, bo dopiero wtedy będę mogła wylać wszystkie żale, jakie do nich mam, a mam mnóstwo. Na razie tego nie robię, bo trwa wojna, oni i tak są bardzo atakowani, więc ja się do tego nie dorzucę.

To stanowisko skrajnie intelektualnie nieuczciwe. Nieuczciwe także wobec potencjalnego rozmówcy, którego się atakuje za jakąś opinię, samemu po cichu mając podobną - ale cóż, logika wojny nie pozwala się nią podzielić.

 

Mimo wszystko hitem dnia nie był Jarosław Kaczyński, którego gra mi się nie podoba, ale ją rozumiem, tylko Aleksander Kwaśniewski. Smotriet' żeńścinom w glaza konieczno nada, ostorożnym byt' - toże  nada - klarował były prezydent, uroczo kiwając się za mównicą.

Przypomniało mi się, jak na ostatnim szczycie G8 na konferencji prasowej świeżo wybrany prezydent Sarkozy także mówił z pewną, by tak rzec, nonszalancją. Czy wypił wtedy za dużo wina - nie wiadomo do dziś. Pana prezydenta Sarkozy'ego, który był wtedy prosto po spotkaniu z Władimirem Putinem, można sobie zobaczyć tutaj, a tutaj Sarko opowiada o swoich wrażeniach z tego spotkania.

Jednak Sarko miał w sobie jakiś urok - takie jest przynajmniej moje poczucie. Kwaśniewski uroku żadnego nie ma. Co gorsza, wszystko wskazuje na to, że w publicznych sytuacjach nie potrafi się sam kontrolować ani nie ma nikogo obok siebie, kto by go kontrolował. Gdyby faktycznie miał być kandydatem LiD na premiera, to byłoby to dość kompromitujące.

Ale stara, dobra lewica lubi sobie biesiadować i bywa, że nie zna w tym umiaru, a wtedy w przypływie szczerości jej przedstawiciele wyznają, że ich towarzysze mieli zawsze Polskę w dupie.

Pan prezydent powiedział, że może wypił kieliszek, a może dziesięć. Skoro nie wie nawet tego, to musiało być więcej niż dziesięć kieliszków. Udanego premiera nam chce Wojtek Olejniczka wcisnąć.

 

***

I jeszcze ciekawostka. Wczoraj w wiadomościach pojawiał się michałek o torbie Zary z motywem swastyki. Zwróciła na nią uwagę jakaś klientka w Wielkiej Brytanii. Zara wycofuje torby, tłumacząc, że były produkowane w Indiach, a tam swastyka (tyle że położona odwrotnie niż nazistowska) jest pradawnym symbolem. To przykład, jak niczemu nie winna symbolika jest reinterpretowana pod wpływem całkiem niedawnych wydarzeń.

A mnie się przypomniała moja wizyta, już dobrych kilka lat temu, w starym browarze Carlsberga w Kopenhadze. Browar można zwiedzać, a jego zabudowania są przykładem pięknej, XIX-wiecznej architektury fabrycznej. Brama wspiera się na grzbietach czterech słoni. Na zdjęciu proszę zwrócić uwagę na to, co słoń ma na czapraku na lewym boku.

Brama browaru Carlsberga w KopenhadzeBrama browaru Carlseberga w Kopenhadze

Przewodnik opowiadał nam wtedy, że każdej wycieczce musi tłumaczyć, że Carlsberg nie był nazistą, a gdy zakładał browar, Hitlera nie było jeszcze na świecie. Cztery słonie symbolizowały jego czworo dzieci, którym miały przynieść szczęście i takie samo znaczenie miał hinduski symbol.

Jeśli się nie mylę, widać go także na płycie, leżącej w Tatrach w miejscu upadku w przepaść Mieczysława Karłowicza.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj80 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (80)

Inne tematy w dziale Polityka