Karierę funkcjonariusza SB Bączyński rozpoczął w Opolu w 1971 r. Późno zrozumiał, że powinien pójść w ślady ojca, ale za to dochrapał się stanowisk w samej Warszawie. Na samym początku jako funkcjonariuszowi czasowemu sekcji zajmującej się Seminarium nie powierzano mu najpoważniejszych zadań, tylko powolutku wprowadzano go w obowiązki:
/.../ wywiady środowiskowe, opracowywać relacje i oceny z wykonywanych zadań. Przy udziale Kierownika Grupy uczestniczył w rozmowach operacyjnych z byłymi alumnami WSD. Ostatnio przeprowadził samodzielnie 4 rozmowy operacyjne z alumnami odbywającymi służbę wojskową, które ocenia się jako poprawnie zrealizowane.
Na kontakcie nie posiada tajnych współpracowników, prowadzi natomiast 140 teczek ewidencji operacyjnej na alumnów, w których dokumentuje istotne wydarzenia.
Sytuacja zmieniła się, gdy pierwsza żona puściła go kantem i Bączyński przeniósł się do Warszawy. Tu wykonywał już samodzielną pracę wśród księży świeckich (1973 r.):
W jego bezpośrednim zainteresowaniu operacyjnym pozostaje 14 kościołów i kaplic w dekanacie Warszawa-Śródmieście i Stare Miasto, w których pracuje ponad 30 księży. Na łączności posiada 4-ch tajnych współpracowników, z którymi pracuje dobrze, podejmuje przedsięwzięcia zmierzające do pozyskania nowych t.w. oraz działania zapobiegające samowoli budowlanej kleru.
W ciągu 4 lat obszar zainteresowania nieznacznie się zwiększył:
W jego operacyjnym zainteresowaniu znajduje się aktualnie 15 parafii, w których pracuje około 60 księży. Na łączności posiada 8 osobowych źródeł informacji, z którymi pracuje prawidłowo. Czyni też systematycznie wysiłki w zakresie pozyskiwania nowych t.w., w roku 1977 zarejestrował 2-ch nowych t.w. i pracuje nad dalszymi kandydatami na t.w. Prowadzi sprawy operacyjnego rozpracowania, teczki na parafie oraz teczki na księży.
Kluczowe dla kariery Bączyńskiego uważam lata 1977-1980, gdy „jego rewir” w zasadzie się nie zmienił, ale on zmienił proporcje liczbowe między agenturą a figurantami:
W jego operacyjnym zainteresowaniu znajduje się aktualnie 12 parafii, w których pracuje ok. 50 księży. Na łączności posiada 11 tajnych współpracowników, z którymi pracuje prawidłowo, dzięki czemu uzyskuje liczące się wyniki w pracy. Ponadto prowadzi operacyjne rozmowy z 3 kandydatami na tw. Systematycznie od kilku lat rejestruje w roku więcej niż jednego nowego tajnego współpracownika.
Dzięki temu w 1980 r. awansowano go na Kierownika Sekcji [kleru diecezjalnego] w Wydziale IV KSMO. Jeszcze w maju 1984 r. otrzymuje pozytywną opinię służbową, a od 1.08.1984 r. pełni funkcję Zastępcy Naczelnika Wydziału IV. Potem, czyli po morderstwie księdza Popiełuszki, następuje przerwa w dokumentowaniu pracy Bączyńskiego do roku 1988:
/.../ Umiejętność pracy operacyjnej, w tym prowadzenie trudnych dialogów, prawidłowa organizacja podległych zespołów pracowniczych.
/.../ Z powodzeniem organizuje trudniejsze zadania operacyjne, w których sam uczestniczy.
/.../ Posiada na kontakcie szereg wartościowych osobowych źródeł informacji, dzięki którym w sposób nieszablonowy kontroluje i neutralizuje działania opozycji na styku z Kościołem.
/.../ Pracuje często kosztem życia osobistego, rodzinnego.
Zmiany w jego „pracy” przynosi dopiero listopad 1989 r. i są to zmiany na lepsze. Po pięcioletniej stagnacji na stanowisku Zastępcy Naczelnika Wydziału komisja SUSW w związku z likwidacją stanowiska (pewnie całego pionu IV) proponuje mu:
stanowisko Z-cy Szefa ds SB w DUSW Warszawa Praga-Południe (awans – 07 grupa, stop. etat. ppłk),
na co Bączyński wyraził zgodę. Przypominam, że od 2 miesięcy „rządził” Mazowiecki, a Polaków nosiła euforia 4 czerwca.
Po miesiącu koncepcja ruchów kadrowych zmieniła się, zaproponowano mu stanowisko Naczelnika Wydziału Paszportów w tym samym DUSW Praga Południe. Przypuszczam, że towarzyszy na intratne stanowiska, ze zlikwidowanych pionów SB, trochę było za dużo, ale mimo wszystko dla Bączyńskiego to awans. Dla mnie to przesłanka, że funkcjonariusze SB uważali, że nadal będą dbali o „porządek publiczny”.
Kłopoty powstały dopiero po uchwaleniu ustawy o UOP. Bączyński opanował sztukę mimikry i we wniosku o przyjęcie do UOP przedstawił się jako doświadczony w pracy operacyjnej, a zwłaszcza w kierowaniu sekcją analityczną – 4 lata. Faktycznie taka sekcja w Wydziale IV istniała, ale poprzednio nie przywiązywano do niej wagi w opiniach Bączyńskiego.
W ankiecie, którą przedkładano komisjom weryfikacyjnym, Bączyński rżnął głupa na całego. Napisał o wykonywaniu zadań Dep. IV MSW związane z szeroko pojętą probl. wyznaniową.
Na swoim odcinku pracy nie prowadziłem „operacji” wobec osób (figurantów) czy instytucji, nie licząc udziału w zabezpieczeniu ładu i porządku publicznego podczas pobytu Ojca św. Jana Pawła II w W-wie.
Tak samo w kolejnych rubrykach:
- Nazwiska funkcjonariuszy współpracujących Zadania podstawowe realizowałem indywidualnie.
/.../ - Czy były skargi na postępowanie /kto i dlaczego?/ Nie realizowałem żadnych zadań, które mogłyby być podstawą do występowania przez kogokolwiek ze skargami na moje postępowanie.
- Czy któryś z „figurantów” może wydać pozytywną opinię o sposobie i osobie prowadzącej operację? Nie dotyczy
Mało brakowało, ale gdyby któryś z tw zaręczył za Bączyńskiego, to witajcie w III RP. Skoro nie wpadł na ten pomysł, to Komisja Kwalifikacyjna ds Kadr Centralnych stwierdziła, że:
nie odpowiada wymogom przewidywanym dla funkcjonariusza lub pracownika Ministerstwa Spraw Wewnętrznych określonym w ustawie.
Reasumując dokumentację wykonywanych przez Bączyńskiego obowiązków: prowadził teczki alumnów, wprawiał się w rozmowach operacyjnych, sztukę werbunku doprowadził do pozyskiwania 1 tw rocznie, prowadził sprawy operacyjnego rozpracowania, a więc te najbardziej uciążliwe; jako przełożony prowadził trudne dialogi (straszył?), realizował trudniejsze operacje. W 1990 r. uznał, że solidaruchom wmówi się wszystko i nawet wytarł sobie gębę papieską pielgrzymką.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura