Odnośnie wczorajszej publikacji z zobowiązaniem aktora scen krakowskich i warszawskich wyjaśniam okoliczności powstania tego dokumentu. Polska powojenna, oprócz walk narzuconych komunistyczną taktyką „salami” – leśni, PSL, Kościół, gomułkowcy, itp., stała się areną polowania na niemieckich kolaborantów. Skutkiem śledztwa jednego z kolegów Meresa jego również zaliczono do tej kategorii. Wzięty na konwejer z całą mocą zaprzeczył, aby:
Pracując w propagandzie wyjeżdżał w teren wraz z ekspedycjami karnymi, gdzie dokonywał zdjęć płonących wsi, które były pacyfikowane przez ekspedycje karne. Pozatem wymieniony podejmował się wystawiać dokumenty osobom narodowości żydowskiej, lecz w praktyce nigdy nie dokonał tego, a osoby te w tajemniczy sposób ginęły. W związku z czym były podejrzenia, że Meres oddaje ich w ręce niemców. Dane te uzyskano od świadka Z[...] Ludwika, który w czasie okupacji przebywał na terenie Wilna i stykał się z Meresem Kazimierzem.
Zaprzeczenia Meresa były dla ubeków całkowicie wiarygodne, bowiem stwierdzili, że załamał się podczas przesłuchania, przyznał się do homoseksualizmu i do podpisania przez rodziców niemieckiej listy narodowościowej.
Przed werbunkiem Meresa rozważano trzy warianty jego wykorzystania: działalność szpiegowską wśród aktorów, środowisko mniejszości niemieckiej i środowisko homoseksualistów krakowskich. W tym ostatnim był już jeden figurant podejrzany o szpiegostwo.
Podczas opracowywania kandydatury Meresa do werbunku wyróżnił się szczególnie jeden informator, który próbował asystować mu w nocnym życiu Krakowa. Próbował także przehandlować donosy na Meresa za pracę:
/.../ oświadczył on, że jeśli by uzyskał pracę w Teatrze Słowackiego miałby możność utrzymywania stałego kontaktu z M.K. i informowania o jego zachowaniu.
Nie identyfikuję tego źródła, uznając go za wartego osobnej notki. Inne źródła krakowskiego UB są wspomniane w teczce Meresa marginalnie. Po przejęciu Meresa na kontakt - od chorążego Sekcji IV Wydziału I UB w Krakowie – funkcjonariusz Karol Noworyta narzekał na współpracę z aktorem: stale oglądał się za kobietami, kłaniało mu się mnóstwo osób, nawet spotkanie w lokalu konspiracyjnym nie zapewniało tajemnicy:
Posiadany zaś L.K. przeze mnie mieści się w budynku, w którym zamieszkuje jeden z aktorów „Starego Teatru”, a więc jego kolega.
Rozważano koncepcję spotkań z Meresem („Dukatem”) u dentysty. Wraz z Noworytą współpraca przybrała wymiar międzynarodowy, związanych z zagranicznymi wyjazdami aktora. Np. ppłk A. Wein – Naczelnik Wydz. III Dep. II KdsBP – zaplanował w lipcu 1956 r. kombinację operacyjną z podesłaniem „Dukata” pod pracownika hamburskiego ośrodka wywiadu Ernsta Coelle. W tym samym czasie, w związku z innym zadaniem, „Dukat” odwiedzał w Austrii znajomego rodziców, Rudolfa Szczerbowskiego - kasjera na małej stacji kolejowej, zarabiającego 350 marek, wysyłającego paczki dla siostry w Bielsku.
Ostatni prowadzący (w tej teczce) por. Stefan Ślusarczyk zrelacjonował, że odbyli 5 spotkań, inne „Dukat” zrywał, nie dzwonił, a połączenia telefoniczne od ubeka rozłączał. W 1958 r. Ślusarski na zakończenie sprawy ocenił, że materiały na Meresa w sprawie kolaboracji nie miały:
/.../ żadnej wartości ze strony prawnej. Od czasu zawerbowania odbyto z nim 37 spotkań, otrzymano 26 doniesień. /.../ o treści ogólnoinformacyjnej nie przedstawiające żadnej wartości operacyjnej dla naszego aparatu. Na podstawie uzyskanych od niego materiałów nie założono żadnych spraw.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura