Marek Mądrzak Marek Mądrzak
802
BLOG

Pakt Cenckiewicz-Zychowicz a RTS

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

 

W tytule nie chodzi łódzki klub, tylko o rodzaj gier komputerowych. Głośna książka Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop-Beck” doczekała się już wielu recenzji, w większości negatywnych. Za szczególnie celną, szczerą i nie pozostawiającą wiele do dodania uważam tę autorstwa Teresy Bochwic, opublikowaną tu na Salonie. Jednak ja lubię komentować również mechanizmy „przemysłu prawica” (na wzór przemysłu smoleńskiego) i poświęcę trochę miejsca tej książce. Ponieważ autor dzieła odpowiada za publikacje historyczne w koncernie Presspublika, należało się spodziewać, że koledzy redaktorzy z tygodnika „URz” nie zostawią go na medialnym polu bitwy samego, a trzeba dodać, że książka sama się nie broni. Co prawda obstawiałem recenzję człowieka-orkiestry Cezarego Gmyza, ale pewnie uznano to w redakcji za zbyt czytelny ruch. W dodatku Gmyz nie posiada tytułu samodzielnego pracownika naukowego. Chociaż książki nie wydano z aparatem naukowym, nie wątpię, że Zychowicz ma ambicje naukowe. Zrecenzowanie dzieła powierzono dr. hab. Sławomirowi Cenckiewiczowi, który na łamach tego tygodnika pojawiał się wielokrotnie. Do najważniejszych publikacji zaliczam wywiad z Cenckiewiczem na temat układu WSI, opublikowany zaraz po wiodącym dla numeru „URz” artykule Jerzego Jachowicza o układach SB. Wyjaśniam, że poprzednie wakacje nie obfitowały w taką liczbę afer koalicji, więc publikacja Jachowicza znacznie ożywiła internautów. Natomiast wymowa wywiadu Cenckiewicza mnie zmroziła, bo podane przez niego fakty w istocie dezawuowały tezy Jachowicza. Początkowo odbierałem to jako szczególny rodzaj pluralizmu mediów w jednym medium, ale lektura następnych numerów tygodnika przekonała mnie, że żaden redaktor nie panuje nad spójnością poszczególnych wydań, więc jest tak śmiesznie, że aż strasznie. Związek koncernu z Cenckiewiczem działa także w drugę stronę, to na łamach „URz” rozdziałem z jego książki oznajmiono o narybku nielegałów z domów dziecka; w „Rz” ukazała się recenzja tej książki, której autor (recenzji) zdaje się datować powstanie WSI na 1945 r.; to na łamach „URz” jeden z braci Karnowskich ogłosił sukces wydawniczy na podstawie kilkutysięcznej sprzedaży. Pełna sielanka.

Cenckiewicz okazał się wyjątkowym recenzentem. Już na początku napisał, komu się książka nie będzie podobała. Mocny, zdecydowany, ale tylko zabieg erystyczny ustawienia sobie przeciwnika, Internet od tego puchnie. Zwolenników poszukiwania, co w trawie piszczy, zawiadamiam, że w ten sposób na Salonie porozumiewa się niejaki Ronin. Doradzam zbanowanie. Okazało się, że krytykanci to marksiści lub patrioci rzucający się „na stos”, natomiast Zychowicz to przedstawiciel polskiej realpolitik z tradycjami. Niestety stwierdzam, że prof. Cenckiewicza ominęła całkowicie rewolucyjna zmiana obyczajowa wśród męskiej populacji przed 45 rokiem życia. Młody człowiek spędza większość wolnego czasu przed komputerem osobistym, nie w realu i nie przy książkach historycznych. Uzależnienie od gier komputerowych to zjawisko powszechne, wpływające na funkcjonowanie nałogowców w życiu codziennym. Wraz z rozwojem polskiej informatyki i poszukiwaniem atrakcyjnych scenariuszy dla kolejnych sukcesów komercyjnych sięgnięto po polską historię. W związku z tym zaroiło się w Polsce od miłośników podbicia Kremla za Chrobrego (wiem, że jeszcze Moskwy nie było), zsekularyzowania Kościoła za Zygmunta Augusta, zachowania przy życiu wielbiciela Napoleona cara Pawła I itd. Lektura dziejów alternatywnych zawsze miała wśród Polaków mnóstwo zwolenników, dość wspomnieć eseje Jasienicy. Na przełomie XX i XXI w. wyróżniającym się pisarzem w tej dziedzinie stał się Marcin Wolski i jego książki o kolosalnych nakładach i wznowieniach. Jednak siła rażenia umysłu przez książkę jest innego rodzaju niż przez grę, bo ta odwołuje się do najniższych instynktów człowieka (Polaka).

Spośród moich zarzutów wobec książki Zychowicza pierwszym i najważniejszym jest użycie przez niego metodyki z gier turowych. Zychowicz udowadnia, że jeszcze roczek, jeszcze dwa, a polska armia opływałaby w czołgi i samoloty, ale to ma sens, przy milczącym założeniu zakończenia zbrojeń w III Rzeszy - absurd. Polskę zaatakowano czołgami PzKpfw. I i II. W okresie II wojny światowej produkcja seryjna doszła do nr VI – Tygrysa. To samo działo się z każdym rodzajem broni, Niemcy hitlerowskie przodowały w odrzutowcach, wojskach spadochronowych, kryptografii, pociskach kumulacyjnych. Do broni atomowej zabrakło trochę ciężkiej wody, a specjalistów rakietowych po wojnie rozchwytywano.

Inny rodzaj życzeniowego postrzegania przez autora 1939 r., to rzekome ukierunkowanie WP do wojny bolszewickiej. Znane mi materiały II Oddziału Sztabu Generalnego WP świadczą wyraźnie o przygotowywaniu się do wojny z obydwoma mocarstwami, choć może odsuwano od siebie wariant jednoczesnego konfliktu. Zychowicz projektuje, że arena walki z ZSRR to kawaleria i poleskie błota, a nie zagony pancerne. W tym samym wydawnictwie wydaje Wiktor Suworow, który w omówieniu niedoszłej agresji na III Rzeszę wyraźnie stwierdza, że ZSRR to była pancerna potęga. Czy kawaleria na sowieckich czołgach się sprawdza, a na hitlerowskich nie? Sprawdza się na jednych i drugich, co sam Zychowicz (!) opisał w jednym z ostatnich „URz”.

Wszystko na głowę biją oczekiwania autora wobec narodów ZSRR. Według niego naród rosyjski w stadium przechodzenia w społeczeństwo sowieckie czekał tylko wyzwolenia przez Polaków i na wprowadzenie gospodarki rynkowej. Rynku na terenie Rosji jeszcze nikt nie wprowadził i nie wprowadzono go też w II RP. Rynkowy COP?

Liczba czołgów i innego sprzętu w 1939 r. o niczym nie świadczy. Francuzi mieli więcej czołgów od Niemców i ... rozlokowali je po dywizjach piechoty jako wsparcie ogniowe. Ataku z czegoś takiego się nie wyprowadzi, francuska sztuka wojenna z dwudziestoletnim zapóźnieniem.

Zarzuty i uwagi można mnożyć, ja przestałem notować po dwóch stronach drobnym maczkiem. Nie warto polemizować punkt po punkcie, to nie blog, nikt tu na nic nie odpowie.

Książka Zychowicza jest dowodem na przedziwną zamianę specjalizacji. W IPN główne role grają politolodzy – Paczkowski, Dudek, Gontarczyk, Gasztold-Seń i wydają książki historyczne (zdaje mi się), a tutaj historyk - książkę polityczną.

Za to wróżę sukces wydawniczy, Rebisowi pozazdrościć strzału. Przecież na całym świecie ukażą się jej tłumaczenia, z których wyniknie, że 17.09.1939 r. to była słuszna wojna prewencyjna przeciwko białym Polakom, sprzymierzeńcom Hitlera. I to nie historycy pomogą MSZ dbać o dobre imię Polski, tylko MSZ zadba o jedynie słuszną propagandę - MSZ Rosji. Za rodinu, za Stalinu za Putinu...      

Odnośnie tytułu notki – mój minimalny postulat wobec autora „Paktu” to użytkowanie gier komputerowych czasu rzeczywistego - RTS, a nie turówek dla uniknięcia większości zdeformowań.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Kultura