Niby prezes upierał się przy wyborach korespondencyjnych. Dalej: min. zdrowia jeszcze nie był pewien, co będzie po świętach z zarazą, bo mu słabo donoszą, no i inni rządzący też palili... niedoinformowanych.
Aż wszedł na scenę on - "cały na biało" - min. Gowin i rzekł był, że nie poprze idejki prezesa. Zagotowało się, a nawet niektórzy myśleli, że wróciła Gowinowi przyzwoitość, a także przestał być konformistą.
A potem ze sfer bliskich prezesowi wyszło, iż pracują nad tym, aby ich... Andrzejkowi przedłużyć kadencję prezydencką o dwa lata. I co? Gowin na to jak na lato i godzi się nawet na zmianę zapisu w Konstytucji.
Czyli domniemywać można, iż wszyscy oni grali na to, aby ich "wesołemu Romkowi" /który wciąż się uczy/ przedłużyć bytowanie na stanowisku prezydenta, boć przecież jest dyspozycyjny i skłonny do służenia prezesowi o każdej porze dnia i nocy.
Opozycjo nie idź w to i bądź czujna, bo nam drugie Węgry zgotują!