Wczoraj w TVP odbyła się - niby - debata kandydatów na prezydenta. Jednak pytania, które zadawał prowadzący miały głównie pogrążyć kandydata Trzaskowskiego, ale jakoś nie wyszło.
Pytania tyczyły małżeństw homoseksualnych... /to jakaś obsesja w obozie władzy/, szczepionki przeciw koronawirusowi, której nie ma czy uchodźców, którzy jakoś nie stoją u naszych bram. Czyli ściemnianie.
Tworzący tę debatę mieli bardzo ograniczone pojęcie... i mało się przejmowali tym, co w obecnym czasie jest największym zagrożeniem dla Polaków. A przecież chodzi o zdrowie, miejsca pracy, środki na przeżycie...
Najważniejsze jednak było to, aby kandydat Duda dobrze czuł się w TVP, czyli w swoim środowisku. Ale można było odnieść wrażenie, że jest jakby wycofany i niepewny.
Jednak z pomocą chce mu przyjść "wujek" z Ameryki, który zaprasza go do siebie, przy samy końcu kampanii prezydenckiej w Polsce. A ten prezydent podobno jest strasznie zadowolony i już pakuje walizki. Co mu tam własny kraj, gdy można się promować w Ameryce. Tylko powinien pamiętać, że to nie będzie za darmo i winien kilka razy oglądać podsunięty długopis zanim coś podpisze, bo słono Polska może za tę wycieczkę zapłacić.