Scena polityczna w Polsce została dziś zaskoczona wystąpieniem posła Bartosza Arłukowicza z klubu parlamentarnego SLD i przyjęciem propozycji premiera Tuska.
Poseł Arłukowicz wchodzi do koalicyjnego rządu Platformy Obywatelskiej i PSL. I prawdopodobnie wystartuje z list wyborczych PO, w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam Bartosza Arłukowicza przemawiającego /i na żywo/ pomyślałam : to młody facet, ale gada, jak dawny aparatczyk partyjny.
Było to krótko po tym, jak Arłukowicz został wybrany na posła z listy LiD, z rekomendacji jego macierzystej partii - SDPL. Wtedy też Marek Borowski zrezygnował z przewodniczenia SDPL i w partii odbywała się kampania oraz wybór nowego przewodniczącego. Bartosz Arłukowicz był jednym z kandydatów. I jak słyszałam, bardzo mu zależało na zwycięstwie w pierwszej turze. Jednak, nie udało mu się. I wtedy rozpętał w partii piekło, snując podejrzenia o sfałszowaniu wyborów. Z praniem "brudów" wyszedł też do mediów. Tego było już zbyt wiele i został poproszony o rezygnację z człokostwa w partii.
A wkrótce, zobaczyłam go na konferencji prasowej, otoczonego nowymi kolegami z SLD, bo to oni go przygarnęli do ich klubu parlamentarnego.
I ten ostatni obrazek przypomniałam sobie, gdy zobaczyłam dziś posła Arłukowicza, z premierem Tuskiem. PANIE PREMIERZE, wtedy też było: miło, grzecznie i przyjemnie.
Bartosz Arłukowicz zręcznie zjednuje do siebie ludzi, po czym ich "zmienia", na tych którzy mu dadzą więcej.
Mam wrażenie, że jego celem jest samodzielne rządzenie i dlatego przy sprzyjających okolicznościach - dla siebie - nie będzie się oglądał na - tych czy innych - przyjaciół bądź kolegów.
Cóż, karierowiczów w polityce jest wielu, ale gdy nawet nie zachowuje się pozorów wierności pewnym swym ideałom, to nie jest się wiarygodnym.
Inne tematy w dziale Polityka