Ruch Palikota wszedł do Sejmu, ale raczej nie będzie wspierał osobowo nowego rządu, bo - prawdopodobnie - Platformie i PSL wystarczą ich mandaty na zbudowanie większościowej koalicji.
Grzegorz Napieralski - wielki przegrany w wyborach - zapowiedział, iż nie wystawi swej kandydatury w czasie powyborczego kongresu SLD, na którym ma dojść do zmiany kierownictwa partii. Na nowego przewodniczącego jest typowany Ryszard Kalisz, choć i o kandydaturze Wojciecha Olejniczaka są rozpuszczane wici.
Trudno dziś powiedzieć, czy SLD się odrodzi, czy też jego działacze spróbują nowej formuły i nowego szyldu partyjnego. Może temu mają służyć konsultacje, jakie Aleksander Kwaśniewski - a także Ryszard Kalisz - podobno zaproponowali Januszowi Palikotowi. W końcu nie jest im wszystkim tak daleko do siebie, a Palikot wypromował się na hasłach, na których Sojusz "pływał" latami w polskiej polityce, takich jak: prawdziwa świeckość państwa, prawa mniejszości, itp.
Platforma cieszy się ze zwycięstwa, ale nie widać tam przesadnego huraoptymizmu, bo i sytuacja światowa nie jest różowa, więc trzeba się ostro wziąć do pracy, wespół z - również wygranym - prawdopodobnym koalicjantem, PSL. A politycy tej ostatniej partii mają dodatkową satysfakcję, ponieważ udało się jej pokonać SLD, co dotąd nigdy się nie zdarzyło, a obie partie były często skazane na szorstką - trudną - przyjaźń, z tym że PSL było w tym związku zawsze stroną słabszą.
A PiS? Cóż wynik odpowiada temu do czego partia, a właściwie Jarosław Kaczyński zdołał przekonać pewną grupę wyborców. Dziś stanowi ona twardy elektorat, który jest oddany swemu przywódcy i bez szemrania, tak na niego - jak i na tych, których on wskaże - głosuje. A, ponieważ wczoraj - tuż po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów - Jarosław Kaczyński ogłosił, że przyjdzie jeszcze czas, iż PiS zwycięży, to można się spodziewać kontynuacji... I dziś już zaczęto to zwycięstwo budować, gdy prezes - wespół ze swoją świtą - składał miesięcznicowy wieniec, pod byłym miejscem pracy swego zmarłego brata - pod Pałacem Prezydenckim.
I tylko Węgrów mi żal... Wczoraj bowiem, prezes Kaczyński stwierdził, że jeszcze będzie w Warszawie... Budapeszt. A w tym przypadku Węgrzy powinni zacząć się bać, żeby to nie skończyło się tak, jak w Tunezji czy Egipcie, kiedy to w krótkim czasie po tym, jak prezes o tych krajach wspomniał, drastycznie się tam pogorszyło...
Inne tematy w dziale Polityka