Nie milkną echa wydarzeń z 11 listopada.
Nie da się ukryć, że lewica - w tym środowisko Krytyki Politycznej - straciła "dziewictwo", w pokojowym obchodzeniu Święta Niepodległości, bowiem jej pokojowy wiec, przyćmiły niemieckie bojówki /Antifa niemiecka, to podobno 95% pacyfistów-antyfaszystów, a tylko 5% bojówkarzy/, zaproszone przez środowiska lewicowe. Doprowadziły one do przykrych incydentów, takich, jak choćby oplucie i zaczepki wobec polskiej grupy rekonstrukcyjnej, nota bene w mundurach napoleońskich. Szczęśliwie już ok. 13.30 zostały spacyfikowane. A dziś nikt nie chce się przyznać, kto tych łobuzów zaprosił, mimo, że porzucone przez nich pałki i kastet, zostały znalezione w kawiarni, należącej do Krytyki Politycznej, gdzie schronili się uciekając przed policją.
Marszowi Niepodległości - natomiast - który ruszył ok. godz. 15-tej, towarzyszyli kibole i zwykli bandyci, którzy chcieli się wyżyć pod pretekstem uczestniczenia w imprezie rocznicowej. Marsz szedł /oddać hołd Dmowskiemu, szkoda, że zapomniano o Piłsudskim/, bandyci powodowali zniszczenia, wywoływali bójki - w tym z policją - i nikt z organizatorów - podobno - patriotycznego pochodu, nie próbował nawet wpłynąć na tych, którzy się podwiesili... Dziś dalej jest palenie "gupa" i twierdzenie, że przecież Marsz poruszał się pokojowo. Czyli to, co działo się obok i w związku... nie było w kręgu zainteresowania i odpowiedzialności.
Wczoraj w programie Tomasza Lisa wystąpili m.in. Kazimiera Szczuka i Tomasz Terlikowski. Reprezentowali przeciwne strony barykady i co można było zaobserwować, nie było między nimi komunikacji. Terlikowski, wciąż nawijał o pałkach i kastetach /był jeden/, po czym wmawiał Szczuce, że to ona o nich wspominała. Szczuka wchodziła Terlikowskiemu w słowo, mówiąc, że przecież wiec był pokojowy. Terlikowski znów nawijał o pałkach i kastetach. I tak w kółko. Koszmar.
Dwaj inni goście, też prowadzili przedziwną polemikę. Otóż, Przemysław Babiarz podzielił się swoim zaskoczeniem z chwili, gdy po powrocie z pracy do domu włączył telewizor i usłyszał, że grupa Niemców napadła i opluła polską grupę rekonstrukcyjną /przyznam, że też byłam zaskoczona/. Na co Wojciech Pszoniak, którego cenię i lubię, wystrzelił, że gdy ktoś na niego pluje, nie ma to dla niego znaczenia, jakiej jest narodowości. Moje oczy zrobiły się - wtedy - wielkie, bo doszłam do wniosku, że tu też jest brak komunikacji. Pszoniak zwykłą informację Babiarza zdefiniował, jako wrogą - prawicową. Żenua.
I tak sobie myślę, że jeśli jest już tak źle, iż ludzie inteligentni, wykształceni, z pewnym dorobkiem zawodowym i - teoretycznie - kulturalni, nie mogą się dogadać, to trudno oczekiwać tego po "plebsie". Najgorsze jest to, że ludzie się zasklepiają w swych sympatiach i nie słyszą dokładnie adwersarzy, którzy reprezentują niby inną "bajkę". W takich warunkach, nie ma szans na przerwanie kolejnego, polskiego piekiełka. Wielka szkoda.
Inne tematy w dziale Polityka