Palikot ją straszył...

Wanda Nowicka przechodzi samą siebie.

Najpierw nie mogła się dogać z SLD, więc przeszła do "Ruchu Palikota". Jej nowa partia zdobyła w wyborach parlamentarnych tyle mandatów, iż mogła się ubiegać - w Sejmie - o funkcję wicemarszałka.  Koledzy partyjni wysunęli - właśnie - kandydaturę Nowickiej, co Sejm pozytywnie przegłosował.

I... zaczęło być chyba przyjemnie pani wicemarszałek /jak i innym sprawującym tę funkcję/, bo to i splendor i dodatkowa kasa... Jednak nastąpiła bulwersacja po tym premiowaniu, poczynionym  przez marszałek Kopacz i partyjny szef Nowickiej zapowiedział, iż chyba czas, aby inny kolega posmakował tego miodu.

Potem "spadły" związki partnerskie, więc nadarzyła się okazja, aby zagrać funkcją wicemarszałka przypisaną "Ruchowi Palikota". I można było mieć wątpliwości, czy kandydatura Anny Grodzkiej, to jest dobry pomysł, ale do wymiany swojego wicemarszałka partia ma prawo.

Dziś Sejm nie odwołał wicemarszałek Nowickiej / w obawie przed Grodzką/, a ta wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie zrezygnowała... A teraz skarży się, że Palikot ją straszył... tym, iż będzie skończona w polityce, jeśli tego nie zrobi. I miał rację, bo teraz Wanda Nowicja stała się  niewiarygodna, ponieważ wykazała się nielojalnością wobec swoich kolegów partyjnych.

Posłem zostaje się w wyniku wyborów parlamentarnych, ale funkcję wicemarszałka można otrzymać, gdy jest się reprezentantem określonej siły politycznej. I nikt nie może obiecać, że będzie to na całą kadencję.

Wanda Nowicka twierdzi, że ma do wypełnienia swoje wartości oraz cele i dlatego nie zrezygnowała... I bardzo ładnie, tyle, że może je spełniać, jako poseł, przy głosowaniach czy pracach w komisjach, a marszałkowanie może jej nawet to utrudniać, więc to dziwaczne tłumaczenie.

W wypadku lewicowca,  takie przyssanie się do stołka jest wyjątkowo żałosne.