Prezydent Rosji wymarzył sobie odbudowę imperium... To człowiek radziecki, który wciąż myśli po staremu, mimo, iż sam używa światowych - drogich - gadżetów.
Aneksja Krymu pozwoliła Putinowi uwierzyć, że ze znacznym obszarem - wschodniej i południowej - Ukrainy też sobie poradzi. Przepchnął przez wspólną granicę swoich wojskowych, jak i uzbroił tzw. prorosyjskich separatystów i myślał, że będzie pozamiatane, bo władze w Kijowie nie odpowiedzą. Te jednak podjęły działania przeciwko - jak określają ich - terrorystom i wojna - miejscami - się rozpoczęła.
Społeczność międzynarodowa w tej sytuacji wiele nie może, jeśli nie chce zaangażować się bezpośrednio w konflikt zbrojny z Rosją, dlatego wciąż stawia na negocjacje, które wiele nie dają. Chyba jedynie światowa obniżka cen surowców strategicznych, jak ropa czy gaz, mogłaby Putina "ucywilizować". Ale nie tylko on by tracił, więc marne szanse.
Ukrainę - 25 maja - czekają wybory prezydenckie, po których trudno będzie Putinowi twierdzić, iż władze z Kijowa są nielegalne. Dlatego - pewnie - aktywność Rosji, aby zakłócić ich przeprowadzenie będzie rosnąć. Oby Ukraińcy nie dali się zastraszyć.
Mnie w tym całym "zjawisku" zastanawia postawa Rosjan, którzy podobno są w euforii po wydarciu Krymu, Ukrainie. Może poczuli chwilowo swą /nieuzasadnioną/ wyższość nad Zachodem? A, przecież już od sporego czasu ochoczo korzystali z dobrodziejstw wolnego świata, wszędzie było ich pełno i wydawali krocie, aby zaspokoić swoje zachcianki. Teraz polityka Putina spowodowała, iż część z nich nie może się swobodnie przemieszczać - choćby po Europie - a ci, którzy mogą... stają się niechcianymi gośćmi. Czy zamknięcie im - wcześniej uchylonego - okna na świat, przez ich prezydenta, w końcu nie stanie się przyczynkiem do jego upadku? Do lepszego łatwo się przyzwyczaić. Do starej zgrzebności i izolacji... trudniej.
Inne tematy w dziale Polityka
