maia14 maia14
1842
BLOG

"Obywatel" - pomyłka

maia14 maia14 Kultura Obserwuj notkę 48

Zły film widziałam, a tego się nie spodziewałam, bo gdy wcześniej trafiałam na wyrwane sceny z filmu - wyreżyserowanego przez Jerzego Stuhra - pt. "Obywatel", to oczekiwałam dobrego obrazu. Może nawet takiego na miarę "Zezowatego szczęścia" /Munka/, albo "Człowieka z..." /Szołajskiego/, bo też pewne zapożyczenia, w niektórych scenach były. Było nawet takie...  w stylu kina włoskiego z lat sześćdziesiątych. Niestety, przeżyłam wielkie rozczarowanie.

Film "Obywatel", to obrazy z różnych okresów życia głównego bohatera, Jana Bratka /w tej roli występują: Jerzy Stuhr i jego syn Maciej/. Okresy się wielokrotnie zmieniają, stąd i mamy ciągłe nawroty oraz powroty.

Bohater filmu przeskakuje z jednego pomysłu na życie, w drugi. Czasami zmiany są wymuszone, a czasami sam usiłuje je podejmować i ślizga się, niby dla świętego spokoju. Ale w ten sposób, ani nie jest opozycjonistą, ani betonem partyjnym, lecz najczęściej przebywa przy mamusi /granej przez Magdalenę Boczarską i Barbarę Horawiankę/ , bo żona /gra ją Sonia Bohosiewicz/, którą sam sobie wybrał, jednak mu nie odpowiada, ponieważ pracuje dla SB, a on był na tyle wycofany, iż przed ślubem tego nie zauważył. Zresztą i u kochanki /Violetta Arlak/ też nie widzi więcej, niż jest mu to w danym momencie potrzebne.

Przez cały film reżyser - także i autor scenariusza - wpłata mniejsze lub większe wątki z Żydami: przywoływanymi, wyszydzanymi czy zwyzywanymi. I mam takie odczucie, iż jest to sobista - mała - zemsta za nieprzyjemne uwagi, jakich adresatem był Maciej Stuhr, po roli, jaką zagrał w filmie "Pokłosie", Pasikowskiego.

W filmie "Obywatel" nie ma ważnej postaci, która ma coś sensownego do powiedzenia. Za to mamy tu oportunistów, degenaratów, hipokrytów czy łajdusów, pośród których są i księża, łasi na różne uciechy.

Ten film był tak męczący, że nawet nie pamiętam większości zdjęć Pawła Edelmana, a pierwsze z facetem pracującym na wysokościach, w tym wypadku na gmachu Telewizji Polskiej, zapowiadało, że mogą być ciekawe. Muzyki Adriana Konarskiego też nie kojarzę, bo momentami byłam miotana myślami: wyjść z kina, czy jeszcze chwilę pooglądać? Jednak dzielnie trwałam, chyba żeby zobaczyć koniec, w nadziei, że chociaż tu będę pozytywnie zaskoczona. Niestety, tu to dopiero była "kaszana" i trudno powiedzieć: co "autor" miał na myśli i po kiego coś takiego...?

Żałuję, że oglądałam ten film...

maia14
O mnie maia14

"Uśmiech wędruje daleko"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura