Polska tenisistka Agnieszka Radwańska odniosła największy sukces w swojej karierze, wygrywając turniej Masters w Singapurze. A droga nie była łatwa, bo przecież dwa pierwsze mecze - w swojej grupie - przegrała. Brawo, za zwycięstwo finezyjnego tenisa!
I chyba każdy, kto w Polsce lubi tenis, się ucieszył.
Swej radości dał też upust ojciec Agnieszki, a jej pierwszy trener. Pochwalił się również wieloma SMS-ami z gratulacjami, jakie otrzymał po zwycięstwie córki. I byłoby miło oraz przyjemnie, gdyby znów nie wrzucił swej śpiewki: A Wiktorowski musi odejść. Ponoć ta jedna jaskółka, czyli zwycięstwo Agnieszki, wiosny nie czyni.
Robert Radwański ma niezaprzeczalne zasługi w tym, że ukierunkował Agnieszkę na tenis i w ten sposób może ona realizować swój talent. Jednak jakiś czas temu ich drogi sportowe musiały się rozejść, ponieważ ojciec chciał być nadzorcą dorosłej już dziewczyny i nie potrafił wokół niej stwarzać dobrej atmosfery. Przecież nie bez powodu Agnieszka kiedyś - z kortu - do niego rzuciła: spi......j.
Radwański wykorzystywał też swoją córkę do realizacji własnych ambicji politycznych /ponoć startował też w ostatnich wyborach parlamentarnych z listy PiS, na senatora/, gdy np. zaciagnął ją na tzw. miesięcznicę smoleńską, a ona - owszem - uległa, ale twarz zasłaniała sobie szalikiem.
Agnieszka Radwańska to wyjątkowy tenisowy talent. Gra finezyjnie i inteligentnie, bo też nie jest tak napakowana jak niektóre jej przeciwniczki z kortu, więc i takiej ich siły uderzeń nie posiada. Ma wokół siebie zgrany zespół m.in. z trenerem Wiktorowskim. Pracują i lubią się, gdy przy ojcu różnie z tym bywało.
Dziś ojciec pewnie chciałby wrócić na dawną pozycję przy córce, bo też potężna kasa teraz do Agnieszki płynie, a on nie ma - zapewne - na droższe "waciki" dla swojej nowszej partnerki, ale to się raczej nie stanie. A pokrzykiwaniem na jej aktualnego trenera, przy jednoczesnym eksponowaniu podfarbowanej czuprynki, tylko się ośmiesza.
Inne tematy w dziale Rozmaitości
