Już i w polskim filmie się zaczyna... zamiatać. Nowy minister od kultury najpierw ingerował w repertuar teatrów, ale przecież i film nie mógł pozostać wolny. Bo muszą powstawać te "piosenki", które wraz z prezesem znają i lubią.
Nie będzie taka np. Magdalena Łazarkiewicz czy taki Janusz Zaorski na liście ekspertów przy Polskim Instytucie Sztuki Filmowej, bo trzeba było zrobić miejsce dla takich "twórców" jak: Ziemkiewicz /od roli/, Pospieszalski, Stankiewicz, Semka czy Zaremba. Ponoć są to niepokorni i skrzywdzeni przez poprzednią władzę, choć wszedzie było ich pełno i w kazamaty nikt ich nie ciągnął. A nawet stawiali sobie namiot w reprezentacyjnym miejscu stolicy i nie było z tym problemu. Choć przecież, nie usiłowali łączyć Polaków, lecz raczej... szczuli, dla swego zbawcy. No i się doczekali, zostali nagrodzeni.
Ale, ale, a gdzie nagrody dla: "Miśka" Rewińskiego, amanta Zelnika, dyspozycyjnego Wolskiego, zniewolonego Pietrzaka, nieobsadzanej Chodakowskiej i innych wiernych, acz przebrzmiałych? Pewnie i dla nich się coś znajdzie, bo przecież do wzięcia jest jeszcze cała TVP i tam mogą znaleźć dla siebie ukojenie, po swym "heroizmie"...
Czeski film? Nie, film - pod specjalnym nadzorem - dla jednego wodza, jednej partii. I bez golizny, sarkazmu, ironii i najważniejszego: bez Żydów.
Inne tematy w dziale Polityka