Premier Morawiecki udał się do Europarlamentu i chciał błysnąć /innowacyjnością?/, a w efekcie "poszedł"... swoim prezesem. Naiwny?
Przecież nie da się obronić - choćby - czystek w polskim sądownictwie, pod pozorem głoszenia reform.
Bo też wciąż w Polsce najważniejsza jest KONSTYTUCJA, której nie można zmienić, jeśli nie ma się - parlamentarnej - większości... konstytucyjnej. Takiej prezes Morawieckiego nie ma. Ot "czarodziej", który miesza na obrzeżach..., a rzeczywistość bywa mu obca.
KONSTYTUCJA!