J.a-kobieta J.a-kobieta
980
BLOG

SOR-ry

J.a-kobieta J.a-kobieta Służba zdrowia Obserwuj temat Obserwuj notkę 31

Najlepiej nie mieć nic wspólnego z SOR-em, czyli szpitalnym oddziałem ratunkowym. Przyznam, że mi się nie zdarzyło i oby trwało to jak najdłużej, a najlepiej wcale tam nie trafić. Artykuł mówi o tym jak to wygląda w Warszawie, więc współczuję zwykłym Warszawiakom, którym zdarza się tam trafić.


"Jeśli nie ma się znajomego lekarza w szpitalu albo chociaż pielęgniarki, nie będzie się traktowanym, jak należy. I to jest największe zło, bo okazuje się, że jeśli jest się zwykłym pacjentem, to jest się nikim – powiedział mi szef jednego z warszawskich szpitalnych oddziałów ratunkowych (SOR).

Pewnie anonimowo. Ja się nie boję mówić publicznie, bo tak to wygląda. Część osób z premedytacją wykorzystuje znajomości i trafia na SOR, choć doskonale wiedzą, że nie mają stanu zagrożenia życia, a często nawet zdrowia."

Jednym słowem, bez znajomości ani rusz. Służba zdrowia jest deficytowa, a mimo wszystko uważam, że część pieniędzy jest marnotrawiona i właściwie tylko ministerstwo, czy NFZ wiedzą ile pieniędzy mają, na co je wydają, a nam wypada wierzyć lub nie.

Nie korzystam ze służby zdrowia za często, choć może powinnam, bo w końcu oddaję dwie składki zdrowotne co miesiąc, a takich jak ja są setki tysięcy. Płacimy, a gdy przychodzi nam odwiedzić przychodnię, czy SOR, to okazuje się, że nikt nie ma dla nas czasu, nikt się nami nie przejmuje, oprócz najbliższej rodziny, która i tak niewiele może.

Jedni są obsługiwani ponad miarę, a dla innych nie starcza podstawowej opieki i to jest jakiś koszmar, z którym nikt sobie nie poradził, jakby w ogóle nie istniał. Nie winię lekarzy, bo próbują pracować w takich, a nie innych warunkach, które ktoś dla nich stworzył. Co jakiś czas czytam, że zmarł lekarz na dyżurze i albo jest za mało lekarzy, albo zarabiać chcą więcej i chwytają wszystko, jak leci nie zaważając na zdrowie.

Trafić na przemęczonego lekarza, to zgroza, a dzieje się tak, bo może organizacja szwankuje, bo może system jest skostniały i nie dostosowany do realiów? VIP-y mają wszystko i wydaje im się, że jest dobrze i nie trzeba niczego zmieniać. Może taki VIP, jeden z drugim raz, czy dwa dla sprawdzenia spróbowaliby "zagrać" zwykłego pacjenta i poddać się procedurze czekania przez kilka, czy kilkanaście godzin na swoją kolej i być może coś by się wtedy ruszyło. Czy jest szansa, że to się kiedyś zmieni? I pacjent nie będzie intruzem, bo czasem mam wrażenie, że tak właśnie jest. Intruz burzący dobre samopoczucie służby zdrowia.image


 



J.a-kobieta
O mnie J.a-kobieta

Dla mnie życie jest czymś najlepszym, co mogło mi się przytrafić kiedykolwiek 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo