HareM HareM
931
BLOG

Żeby wygrać Indian Wells trza grać lepiej niż z Andreescu

HareM HareM Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 55

Od, mniej więcej, wpół do czwartej Iga Świątek jest w czwartej rundzie amerykańskiego klasyka. W trzeciej pokonała niegdysiejszą zwyciężczynię US Open, Biancę Andreescu.
Mecz, tak jak ja go widziałem, nie był zły. Był nawet lepiej niż niezły. No i, nawet dla neutralnego kibica, na pewno emocjonujący. Taki rollercoaster nawet. Góra-dół, góra-dół. Tyle, że tak trochę dla ubogich. No bo sytuacja rzeczywiście zmieniała się, i to przez cały mecz, jak w kalejdoskopie. Nie zawsze jednak z powodu nie wiadomo jak wysokiego poziomu zagrań obu rywalek. Często działo się tak na skutek nagłej, kilkugemowej, jeśli nie zapaści, to na pewno obniżki formy jednej z nich.
Przy czym, nie można powiedzieć, były w wydaniu Polki fragmenty, w których widać było, że gra zawodniczka ścisłej światowej czołówki. Szkoda, że między nie wkradały się jednak, wcale nie krótkie, okresy przestojów.
Dla mnie, nieprofesjonalisty, rzuciły się w oczy trzy rzeczy, dzięki którym ten mecz, zamiast być do jednej bramki, trzymał przez prawie dwie i pół godziny w napięciu i niepewności. Pierwsza pozytywna, ale z punktu widzenia kibiców rywalki. Kanadyjska Rumunka świetnie się broniła. Naprawdę. Odbijała wszystko co mogła, a czasem nawet te, których nie mogła. Druga sprawa. Gra kątowa Polki. Dużo słabsza od tej, do jakiej zdążyliśmy się przyzwyczaić. To znaczy kiedy wydawało się, że nic tylko przebić w opuszczoną przez rywalkę na skutek wcześniejszych zagrań naszej reprezentantki) stronę kortu, Iga uderzała w środek i świetna w obronie Kanadyjka była w stanie skontrować. Trzecie. Może najważniejsze. Duża liczba piłek wyrzuconych na aut. Błędów niewymuszonych znaczy. Nie wiem z czego wynikających, bo chyba nie z lekceważenia przeciwniczki. Raczej ze zdenerwowania, że potrafi bronić, co nie do obrony.
Po poprzednim spotkaniu Polki w turnieju zastanawiałem się czy pogrom, jakiego doznała od niej Amerykanka Liu wynikał z ogromnej mocy Światek czy ze słabości oponentki. Dziś było widać, że drugą wersję też można obronić.
W rundzie czwartej Iga spotka się z inną Rumunką, tyle, że Z Wielkiej Brytanii. Raducanu spisuje się w Kalifornii bardzo dobrze. Rozkminiła naszą Magdę, a dzisiaj pokonała nie byle kogo, bo ćpunkę Haddad Maię. To nie jest tak hop wygrać z ćpunką, o czym zresztą Iga dobrze wie. Tak więc Brytyjka dawno powinna zakończyć udział w turnieju, a sobie dalej w najlepsze gra. Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie zaskakuje, bo myślałem, że jej kariera szybko dobiegnie końca kosztem roli celebrytki. A tu jednak coś pozytywnego się dzieje. Dlatego trzeba się skupić, być znacznie bardziej skoncentrowanym i precyzyjnym niż z Andreescu. Bo w ćwierćfinale to już przelewek nie będzie na pewno. Czeka nas najprawdopodobniej bój z Garcią.

PS

A Hurkey znów potwierdził starą zasadę, że sam serwis do wygrania meczu z przyzwoitym rywalem nie wystarczy. Kiedyś to napisałem i podtrzymuję. Męską Igą Świątek to on, niestety, nie zostanie.



HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport