HareM HareM
768
BLOG

Swoboda szóstą sprinterką świata!

HareM HareM Lekkoatletyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 36
Najwyższe miejsce polskiej sprinterski w całej historii lekkoatletycznych MŚ

W sumie dziewczyna jest dość specyficzna.

Dla mnie, jako kibica, spoko. Każdy, w końcu, ma swoje dziwactwa. Mnie, dla przykładu, interesują skoki narciarskie, to dlaczego jej ma nie zaimać pokrywanie ciała tatuażami. Jej sprawa i nic mi do tego.

Długo zeszło naszej sprinterce doszlusowywanie do światowej czołówki, choć od lat mówiło się o jej wyjątkowym, jak na polską skalę, talencie. W tym sezonie wreszcie dobiła do brzegu z napisem „elita”. Nie na zasadzie, jak to w większości wypadków bywa, chciejstwa naszych panów redaktorów, a dlatego, że znalazła się w finale najbardziej wziętej konkurencji lekkoatletycznej i zajęła w nim, rewelacyjne moim zdaniem, szóste miejsce, choć siódmą zawodniczkę wyprzedziła tylko o kilka tysięcznych części sekundy.

No to skoro już o te tysięczne zahaczyłem. Odnoszę wrażenie, że IAAF, w celu przypodobania się mającym tam duże wpływy Brytolom, SPREPAROWAŁ WYNIKI DWÓCH BIEGÓW PÓŁFINAŁOWYCH. Przepraszam. Próbował spreparować. Polka uzyskała w półfinale, co do setnej sekundy, czas identyczny jak dużo bardziej utytułowana od niej Brytyjka Asher-Smith (cztery latat temu była nawet mistrzynią świata na 200m). Biegnąc w trudniejszych warunkach, bo pod silniejszy wiatr. Jeśli koniecznie trzeba w takiej sytuacji wyłowić 8, a nie 9 finalistek (torów na Narodowym Centrum Lekkoatletycznym jest akurat 9), to siła wiatru jest, moim zdaniem, dużo bardziej transparentnym czynnikiem weryfikacyjnym niż, nie pokazywana wcześniej nikomu i chowana pod płaszczykiem nie wiem czego, ilość tysięcznych sekundy przewagi jednej zawodniczki nad drugą.

Okazało się jednak, że niekoniecznie. Decydować miała wyimaginowana jedna tysięczna sekundy , o którą, wg oficjalnie podanego komunikatu, lepsza była czarnoskóra była mistrzyni świata. Miało więc w finale pobiec 8 pań, a tor nr 9, mimo tak specyficznej sytuacji, miał podczas finału pozostać pusty.

Tymczasem Polacy złożyli protest i zażądali wglądu w protokoły sędziowskie i zdjęcia z fotokomórki. I wtedy się okazało, że owszem, jury tych zdjęć i protokołów nam nie pokaże, ale w finale pobiegnie 9 zawodniczek, a Swobodę przedstawiono w zestawieniu finalistek na pozycji ósmej, a więc przed Brytyjką. Dobrze, że tym razem nasi działacze pokazali cojones. Nie zawsze im to dotąd towarzyszyło.

W finale pełna niekoniecznie dobrych emocji Polka pobiegła (jak na stan w którym przez poprzednie sto ileś minut musiała się znajdować) dużo lepiej niż się można było spodziewać. Pokonała trzy rywalki. Rzeczoną Asher-Smith oraz dwie Amerykanki. Jest tym samym w tej chwili nie tylko najszybszą Europejką (w finale biegły we dwójkę), ale przede wszystkim najszybszą białą kobietą na świecie. To jest coś. Ostatnio w takiej sytuacji wszystkie białe rywalki postawiła chyba Irena Kirchenstein-Szewińska. O ile w ogóle „ostatnio” można odnosić do roku 1968.

Dodajmy do tego, że na tej najważniejszej imprezie sezonu Polka dwukrotnie zeszła poniżej 11 sekund. Najpierw w eliminacjach, potem w finale. W półfinale też by tak pewnie było i może nie byłoby tej afery z awansem, ale się nasza sprinterka już przy drugim kroku potknęła. Dlatego uzyskała te nieszczęsne 11,01 s.

Można chcieć więcej? Ja osobiście chciałbym od Ewy Swobody w tym sezonie jednej jeszcze „tylko” rzeczy. Wymazania rekordu Polski sprzed ponad 37 lat. Byłaby to taka wisienka na torcie. Może nawet truskawka.

Swoją drogą. Co ci lekkoatleci brali te kilkadziesiąt lat temu, że potrafili biegać dużo szybciej niż teraz?


HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport