Podniecałem się tu niedawno wynikami uzyskanymi przez naszych skoczków w konkursach PŚ w Lillehammer. Sugerowały one, że być może idzie w naszych skokach zdecydowanie ku lepszemu.
Wczoraj i przedwczoraj odbyły się w fińskim Rovaniemi zawody II ligi narciarskiej – Pucharu Kontynentalnego. No i gdybym nie był kulturalny to napisałbym krótko: niezła chujnia. O ile w pierwszym dniu było jeszcze jako tako i nasi skoczkowie zajęli miejsca, które mogły sugerować, że konkurs nie jest być może dla nas najszczęśliwszy, ale tak w ogóle to nie ma się na zapas co martwić, to wczoraj było fatalnie. Do serii finałowej dostało się, i to prawie psim swędem, tylko dwóch naszych skoczków. Skacząc w finale potwierdzili zresztą kiepską dyspozycję, zajmując miejsca w trzeciej 10-tce.
Oczywiście Puchar Kontynentalny rządzi się swoimi prawami. Próby przekrętów sędziów, a i samych reprezentantów startujących ekip są, w co może trudno uwierzyć, znacznie częstsze niż w I lidze skoczków. Ale jak ktoś jest w formie to sobie z tym wszystkim w dużym stopniu radzi. Nasi sobie wczoraj i przedwczoraj (może poza Hulą) z tym nie poradzili. Uzyskane przez nich wyniki pozwala pesymistom domniemywać, że polska ekipa nie musi być przygotowana do sezonu tak, jakby to wynikało z rezultatów osiągniętych przez Polaków w ostatni weekend w Norwegii.
Mój hurraoptymizm tez nieco ostygł. W końcu w Finlandii skakała druga piątka skoczków naszego kraju, a Grzegorza Miętusa sadowiłbym jeszcze wyżej. Skoro wypadli tak źle na tle stojących na pewno niżej w hierarchii swoich krajów Austriaków, Niemców czy Słoweńców to trudno być w ekstazie. Myślę jednak, żeby z ocenami dotyczącymi ich rzeczywistej formy wstrzymać się przynajmniej do najbliższej niedzieli. Wtedy będziemy mądrzejsi o konkursy w Vickersund. Mogę one naprawdę wiele wyjaśnić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości