Przeogromny i nie do przecenienia sukces Adama Małysza spowodował, że wszyscy, na czele oczywiście z dziennikarzami TVP, zapomnieliśmy o naszych pozostałych skoczkach. A ich występu, pierwszy raz od drugiego konkursu w Lillehammer, czyli od z górą 2,5 miesiąca, nie trzeba się było w końcu wstydzić.
Przyznam się, ze jestem w kropce. Bo zdania o pracy trenera Kruczka zmienić po jednym konkursie się, oczywiście, nie da. Ale to jednak nie powód, żeby ciepło nie wyrazić się o postawie jego podopiecznych. Kamil Stoch miał wczoraj, wg mnie, trochę szczęścia. Stefan Hula skakał na dużej skoczni cały czas bardzo dobrze. Przyjmując, że rozlicza się z uzyskanych wyników, można napisać tak: chłopaki pokazali, że jak stoją pod murem i mają nóż na gardle to niekoniecznie zawsze muszą się spalić. Dwa miejsca w drugiej 10-tce nie są może w stanie zmazać bardzo słabej postawy na skoczni średniej, ale powodują, ze każdemu możemy spojrzeć prosto w oczy. Wystawienie Miętusa, przy słabej postawie na treningach Rutkowskiego, błędem nie było. Ale mimo wszystko, przy takim wybiciu, Polak nie ma co szukać wśród najlepszych. To nie jest 15-letni Murańka, który to wybicie może jeszcze zdecydowanie poprawić. Miętus ma 19 lat! Rok mniej od Schlierenzauera!
Krzysiu Miętus może być za to nieoceniony w konkursie drużynowym. Pod warunkiem, że będzie skakał w grupie pierwszej. Jeśli któraś grupa może mieć stosunkowo wysoki rozbieg to na pewno ta. Kamil Stoch jest obecnie chimeryczny. Może skoczyć dobrze przy krótkim rozbiegu, może zepsuć skok w dobrych warunkach. Żeby drużyna odniosła jakiś sukces to musi być spełniony jeden warunek. Miętus musi skakać na przednim wietrze i z długiego rozbiegu. Wniosek? On powinien rozpoczynać zawody w drużynie polskiej. Jeśli poważnie myślimy o nawiązaniu walki z czołówką, oczywiście.
A taka szansa się, zupełnie niespodziewanie, nadarza. Japończycy, poza Kasai, cieniutcy. Finowie – załamka po kontuzji Aho i drugim skoku Hautamaekiego, Norwegowie – wygrali z nami łącznie o niecałe 10 pkt, Niemcy są bardzo dobrzy, ale po wczorajszej II serii mogło z nich zejść powietrze. Z Austriakami przegramy. Chyba, że się poprzewracają. Z Czechami podejrzewam też, mimo, ze mają jedno słabe ogniwo.
I patrz Pan. Jeszcze się okaże, że nasi medal zdobędą. I Kruczek za Ojca Narodu będzie robił. Paranoja.
Inne tematy w dziale Rozmaitości