HareM HareM
38
BLOG

Przed dzisiejszym konkursem drużynowym

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 35

Przyznam się, że stosunek do zawodów drużynowych to mam raczej dość chłodny. W skokach narciarskich szczególnie. Bo o czym niby świadczy zwycięstwo w takiej rywalizacji? Z reguły o tym, że dany kraj wykłada na przedmiotową konkurencję największe pieniądze. O niczym więcej.

Ale skoro takie zawody koniecznie muszą się odbywać, to niech to faktycznie ma miejsce na olimpiadzie. Raz w roku można jakiś sztuczny seks pouprawiać i się powygłupiać. Więcej nie wypada. I dlatego poza igrzyskami i mistrzostwami świata to, w takich skokach na przykład, tylko Austriacy mogą się tym podniecać. No więc wszystkiego najlepszego, ale ja wymiekam.

Przechodząc do sprawy. Tak się w sobotę porobiło, że nic w zasadzie już przed tą drużynówką nie wiadomo. Rezultaty osiągnięte przez reprezentantów poszczególnych krajów w konkursie na dużej skoczni nie są chyba reprezentatywne dla wyciągania właściwych wniosków. No bo jeśli są…

To wtedy jest tak:

  1. Austria – 1000,4 pkt
  2. Norwegia – 889,0
  3. Polska – 880,1
  4. Finlandia – 857,6
  5. Niemcy -841,1
  6. Słowenia – 833,9
  7. Czechy – 827,3
  8. Japonia – 770,7

Reszta się nie liczy. Reszta drużyn, oczywiście.

 

Wyszło, co wyszło. Oczywiście podane wyniki są w części nieprawdziwe. Wszystkim skoczkom, którzy odpadli w pierwszej serii podwoiłem noty. Myślę, że najbardziej, w stosunku do podanych wyliczeń mogą w konkursie stracić Finowie. Kontuzjowanego Aho zastąpi pewnie Keituri, więc trzeba będzie trochę następnych parę punktów odjąć

Póki co, nie wpadałbym w zachwyt tudzież radosny nastrój. Niemcy dwa razy takiej czarnej serii, jak to było przedwczoraj w rundzie finałowej, mieć nie mogą. Japończycy na pewno będą skakać lepiej niż w sobotę. Słoweńcy wymienią Damjana (miałem nosa, wymienili) i się poprawią. Czesi są w gazie, więc na pewno będą groźni. Tym bardziej, że Hlava zastąpi Cikla, a jest jednak lepszy. O Austrii i Norwegii nie wspominam, to by było niesmaczne.

Wczorajszy dyskurs pod moim ostatnim postem o tym, w której grupie najoptymalniej wystawić Miętusa stał się, w kontekście decyzji Kruczka o zastąpieniu go w konkursie przez Rutkowskiego, równie istotny dla sprawy jak debata nad wyższością Świąt Bożego Narodzenia nad Swiętami Wielkanocnymi. Lub, jak kto woli, odwrotnie. Przy obecnym składzie drużyny ustawienie kolejności startu zawodników przez trenera wydaje się optymalne. Hula, nie dość że dobrze w Kanadzie skacze to jeszcze potrzebuje też stosunkowo wysokiej belki. Ale bez niej, gdyby tak Hoferom przyszło do łba, ze względu na Neumayera, ją jednak obniżyć, też może sobie poradzić. Tak przynajmniej było w sobotę. Gdyby przyjąć wariant, że po skokach I grupy, z powodu odległości uzyskanej przez Niemca, obniżą belkę, to niewątpliwie lepiej, że skacze Rutkowski, a nie Miętus. Jeśli rozważać start Miętusa w grupie II, oczywiście. Szkoda, że zawodników do występu i ich kolejność na starcie trzeba podawać grubo przed konkursem. Gdyby można to było robić w momencie startu to, wydaje mi się, konkurs byłby znacznie bardziej emocjonujący. Na przykład: wysoka belka i wiatr pod narty – jedzie Miętus, belka niższa i wiatr z tyłu – Miętus w ogóle nie startuje. Ale to melodia przyszłości. Bardzo dalekiej, jeśli w ogóle możliwej.

Jedno jest pewne. Żeby być wysoko trzeba dobrze skakać. Jak ten warunek będzie spełniony to możemy myśleć o jakichś sensacjach. Bo każde miejsce drużyny lepsze niż szóste byłoby, w kontekście formy prezentowanej przez naszych od połowy grudnia, wynikiem budzącym pozytywne zdziwienie. O medalu w tej chwili myśleć nie wypada. Choćby z szacunku dla rywali oraz przez zwykłą ostrożność. Nie warto konfabulować. Przynajmniej tak mi się wydaje.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Rozmaitości