Przyznam się, że jestem zaskoczony totalnie. I nieważne, że na plus. Po porażce z nieco inaczej niż zwykle, znaczy się mniej ostro i tępo, grającymi Amerykanami, a przed spotkaniem z reprezentacją byłego SoSo, Kanadyjczycy wydawali się stać na z góry przegranej pozycji. Tymczasem mieliśmy grę do jednej bramki, gdzie już po pierwszej tercji losy meczu były całkowicie przesądzone.
No, no. A przed meczem “Klonowi” wypowiadali się Czerkawskiemu do mikrofonu nadzwyczaj ostrożnie. Prawie płakali mu do rękawa. Jak krakowskie mieszczki przed rzuceniem ich na pożarcie smokowi. Wawelskiemu, jakby się kto pytał. Tak to wyglądało, te wywiady, że postawiłem na nich krzyżyk i po meczu USA-Szwajcaria poszedłem spać. Budzę się rano, a tu taki deal! Nie chciałbym tu żadnych teorii spiskowych wysnuwać, ale Canadiens chyba specjalnie przegrali z tą Ameryką. Nie tylko chcieli pokonać odwiecznego rywala, ale również nie życzyli sobie, żeby zdobył jakikolwiek medalJ .
Dla turnieju olimpijskiego wynik spotkania to z pewnością fantastyczne rozwiązanie. Dla organizatorów, sponsorów. W końcu “The show must go on”. A cóż za to turniej hokejowy bez Kanady w strefie medalowej? I jeszcze w dodatku w Kanadzie? No więc całe szczęście, że to się tak skończyło. Dla hokeja, oczywiście. Dla SoSo to już nie bardzo.
PS
Widzę, że @Anna mnie uprzedziła. Żeby baba do 4 rano siedziała przed telewizorem? Przed wojną nie do pomyslenia:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości