Czasy się zmieniają. Kiedy Wojciech Fortuna zdobył olimpijskie złoto to objazdom po kraju nie było końca. A już po knajpach to w ogóle. Ferajna tak się cieszyła, że karierę chłopak przechlapał. Justyna Kowalczyk natomiast wróciła wczoraj z Kanady i już jutro ponownie wyjeżdża z kraju. Trochę inaczej jest z Małyszem, ale też pięć dni po przyjeździe już skakał. W PK, bo w PK, ale zawsze.
Nasze gwiazdy od najbliższego piątku startują w Finlandii. Lahti czeka i na skoczków, i na biegaczy. Do łask sportowców wraca bowiem Puchar Świata. Były igrzyska, teraz będzie chleb. Powszedni, ale też smakuje.
Oczywiście w dużo lepszej sytuacji z dwójki Kowalczyk-Małysz znajduje się ta pierwsza. Nasza mistrzyni praktycznie może powiedzieć, że już zdobyła PŚ. Szczególnie, że jej najgroźniejsza konkurentka, Petra Majdic, nie wystartuje na pewno do końca sezonu. Zresztą, nawet gdyby Słowenka startowała, byłaby całkowicie bez szans. Przewaga Polki nad następną zawodniczką która pojawi się na starcie, Finką Saarinen, wynosi niemal 700 pkt, zaledwie o 200 mniej niż reprezentantka Suomi zdobyła dotąd przez cały sezon. W sytuacji, kiedy do końca sezonu pozostało jeszcze zaledwie 8 biegów indywidualnych, nie ma zasadniczo o czym dyskutować. To znaczy jest. Polka będzie chciała ugrać maksimum tego, co jest do ugrania, czyli zwyciężyć w możliwie największej ilości biegów. Nie wiadomo tylko, czy Norweżka Bjorgen na to pójdzie. Zapowiadają się piękne dwa tygodnie z nartami biegowymi.
Ze skokami też. Tyle, że tutaj Polak nie ma szans na zdobycie kolejnej Kryształowej Kuli. Ale już na to, by w Oslo, gdzie kończy się tegoroczny cykl, stanąć na podium wieńczące dokonania całego sezonu, to szanse jeszcze są. Pozostały jeszcze 4 konkursy indywidualne. Strata do trzeciego Morgensterna to dokładnie 207 pkt. Proste wyliczenia pozwalają stwierdzić, że nawet 4 wygrane Małysza, przy trzech czwartych i jednym piątym miejscu Austriaka nie pozwolą Małyszowi cieszyć się piątym w karierze podium klasyfikacji generalnej. No i co na to Ammann ze Schlierenzauerem? Przeciez ci dwaj nie będą się przyglądać jak Polak z nimi non stop wygrywa. Zrobią wszystko, żeby było odwrotnie. Więc będzie pierońsko trudno. Ale walczyć można. I trzeba. Ja osobiście liczę na takich zawodników jak Jacobsen, Olli, Loitzl. Że będą wyprzedzać Morgensterna i Koflera, a przegrywać z Małyszem, co pozwoli znakomicie zmniejszyc dystans do obu Austriaków. Jedno jest pewne. Trzeba być w każdym konkursie w ścisłej szpicy i liczyć, że Morgensternowi i Koflerowi powinie się noga. Szanse są o tyle duże, że skocznie w Lahti, Kuopio i Lillehammer Małyszowi bardzo leżą. A finał w Oslo to cos zupełnie nowego. Małysz, jako wielki talent, instynktownie przyswaja taką skocznię szybciej od innych. Dlatego będzie dobrzeJ .
No i widzicie. O igrzyskach już nikt nie pamięta. Nawet jaJ . Nie ma czasu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości