HareM HareM
51
BLOG

Kalka z Calgary?

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 19

Dwadzieścia dwa lata temu polski olimpijczyk, hokeista Jarosław Morawiecki, wówczas, jak pamiętam, nadzieja polskiego hokeja, został przyłapany na dopingu. Zasłaniał się wypiciem jakiegoś barszczyku do którego mu cos wlano. Kilka dni temu dotarła wiadomość, że Kornelię Marek może spotkać to samo. Na szczęście zawodniczka, przynajmniej na razie, nie opowiada podobnych bzdur.
Być może za wcześnie ferować wyroki. Dziś w nocy ma być bowiem sprawdzana próbka B. Przecież nigdzie nie jest napisane, ze również ona musi dać wynik pozytywny.
Gdyby jednak okazało się, że tak się stało to trzeba stwierdzić jedno. Każdy przypadek stosowania dopingu jest, oczywiście, godny potępienia. W Polsce szczególnie potępiać należy polskich sportowców, którzy się tego dopuszczają. I nie zostawiać na niej suchej nitki. To jest bezdyskusyjne.
Ale z równą pasją i determinacją trzeba wykorzeniać hipokryzję, która wyłapuje maluczkich, a wielkim pozwala na wszystko. Większość najlepszych biegaczy i biegaczek zażywa w najlepsze zwiększające znakomicie wydolność płuc leki na astmę, a gogusie z narciarskich centrali i MKOl mówią bez zająknięcia się do kamery, że to jest w porządku i uznają tych ludzi za  królów czy tam królowe olimpiady. Gość wygrywa igrzyska, bo startuje na zupełnie innym od pozostałych sprzęcie, a bractwo wzdycha nad jego wielkością i nazywa go kosmitą.
To, że na dopingu łapana jest przedstawicielka kraju, który dzięki wymienionym wyżej praktykom poniósł największe straty, trudno nazwać ironią losu. Bardziej skłaniałbym się ku określeniu „dopust Boży”. Jakies straszne przewiny chyba musieli mieć kiedyś na koncie nasi sportowcy. I teraz, jak to chciał niezapomniany Jan Kaczmarek, „bilans wychodzi na zero”.
Na koniec coś, czego nie rozumiem. Zastanawiam się mianowicie, o co chodzi niektórym dziennikarzom. Na przykład redaktorowi Kurzajewskiemu. Maciejowi. W rozmowie z, jedynym w swoim rodzaju, prezesem Nurowskim najbardziej przejmował się losem biegających w jednej stajni z Marek, Pauliny Maciuszek i Sylwii Jaśkowiec. Ja już pomijam fakt, że jeśli się ma tych samych trenerów i sztab medyczny to trudno nie być w gronie tych, na których inni patrzą z lekkim dystansem. Przynajmniej w takiej sytuacji. Ale żądać w tej chwili dla nich stypendium, nawet gdyby były kryształowo czyste (co wypada najpierw sprawdzić) może tylko hipokryta. Gardłować, że będzie ze wszystkich sil starał się to przeforsować może tylko jeszcze większy hipokryta. Panie Nurowski! Przecież, jeśli okaże się, że Marek była na dopingu, to jest rzeczą ewidentną, że bez jej EPO szóstego miejsca by nie było! To za co niby to stypendium ma być? Za co, panie Nurowski?

Więc jednak, jakby co, Calgary się nie powtórzy. Hokeiści, jak pamiętam, stypednium nie otrzymali.
 

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Rozmaitości