I to w jakim stylu!
Adam Małysz, którego wyczyny na Holmenkollen można było, do dzisiaj, porównać jedynie z dokonaniami Ahonena w Engelbergu i Ljoekelsoeya na Okurayamie (przy czym w tym drugim przypadku nie do końca, bo konkurencja w japońskich konkursach jest jednak, z reguły, zdecydowanie mniejsza), dopiął dziś piękną klamrą związany z tą skocznią rozdział swojej kariery. Proszę zwrócić uwagę, że celowo napisałem „dopiął”, a nie „zamknął”. Miejmy nadzieję, że uroczyste zamknięcie (choc wolałbym, żeby i ono tym ostatecznym jeszcze nie było) nastąpi, miejmy nadzieję, w przyszłym roku podczas mających się tam odbyć mistrzostw świata.
Co ja Państwu, wzorem Ciszewskiego, będę tutaj opowiadał. Jak było – wszyscy widzieli. Veni, vidi, vici. A w zasadzie nie tak. Powinno być: wróciłem, zobaczyłem, wygrałem. W cuglach!
….
A królowa jak to królowa. Po liftingu jeszcze piękniejsza. Szczególnie to łonoJ.
PS
Ten tekst napisałem wczoraj po kwalifikacjach. Myślę, że mimo takich, a nie innych wyników konkursu, nie da się zmienić w nim ani słowa. Chyba, że chce się zakłamywać rzeczywistość.
Inne tematy w dziale Rozmaitości