Postanowiłem wstępem małym opatrzeć zanim o meritum.
Od dłuższego czasu zastanawiam się dlaczego, mimo iż posiadamy najlepszego w historii skoczka na świecie i że jest to pewnie najlepszy sportowiec w historii tego kraju (a jeśli nie, to na pewno w tym, trwającym już ponad 9 lat, stuleciu) to, na takim na przykład salonie 24, chłop się zupełnie nie może przebić.
Ludzie potrafią się tu pasjami podniecać jakąś Odrą, przepraszam, Wodzisław czy innym Rooneyem (ruszyło, co? J ), a o prawdziwym geniuszu sportu to ewentualnie przy okazji igrzysk i też nie za dużo, bo przecież są poważniejsze tematy. Ot choćby stawiające pod znakiem zapytania teorię ewolucji zwolnienie Urbana czy Skorży. Rozumiałbym, gdyby salon 24 omijał sport z daleka. Tak jak, dajmy na to, Kobieta i życie. Ale nie. Gospodarz stworzył możliwości wypowiedzi również dla kibiców sportowych. I okazuje się, że ci ostatni wolą rodzimą, beznadziejną, skorumpowaną kopaną młóckę od najlepszego na świecie skakania czy biegania na nartach. Żeby było śmieszniej – też swojskiego. Natura ludzka jest nieodgadnięta.
Mimo to jeszcze raz spróbuję przekierować wzrok kibiców salonu choć na chwilę na to co, ze sportowego, ale również i przecież obiektywnego punktu widzenia, dużo ciekawsze od kolejnego meczu “na szczycie”, gdzie szczytowanie wyraża się jedną, nie do końca udaną, akcją w meczu. Akcją jakiejś, wszystko jedno jakiej, “gwiazdy” którą w porównaniu z takim choćby np. Jurasikiem, że o np. Winiarskim już nie wspomnę, strach wymieniać by nie narazić się w świecie jakichkolwiek wartości na zarzut bałw(an)ochwalcy.
No więc tak. Za około 3,5 godziny rozpoczynają się MŚ w lotach narciarskich. Strasznie widowiskowa i wyjątkowo urokliwa konkurencja sportowa. Przy sprzyjającej pogodzie najlepsi ze skoczków potrafią notorycznie przeskakiwać granicę 220m, a rekord długości skoków jest tam o kolejne 20m dłuższy.
I w tej imprezie, wśród 40-tu przesianych przez eliminacje zawodników, jest czterech Polaków. Dwóch z nich ma dużą szansę znaleźć się w czołówce zawodów, a jeden to nawet mistrzem świata może zostać. Małysz się nazywa, może znacie.
Ten Małysz to pecha ma. Tak z 9 lat już. Ten pech nazywa się czasem Hofer, czasem Tepes. Jakby tak połączyć dwa w jedno to wychodzi Tepfer. Ten dwuosobowy twór, rządzi tak naprawdę światowymi skokami. Goście, obaj, od “wielkiego wybuchu” w 2001 roku skupili całą swoją działalność na jednym. Maksymalnym utrudnianiu Polakowi odnoszenia sukcesów w dyscyplinie, której jest najwybitniejszym przedstawicielem. Oczywiście, oprócz rozlicznych sukcesów, Tepfer ma na koncie potężne porażki. Małysz był bowiem m.in. 4 razy mistrzem świata, 4 razy wygrywał klasyfikację generalną PŚ, 38 razy zwyciężał w zawodach I ligi światowej i takie tam inne bzdety. Trzeba jednak przyznać, że sukcesy Tepfera też są duże. Najświeższe to dwukrotne pozbawienie Polaka tytułów mistrza olimpijskiego oraz wykradnięcie mu zwycięstw nr 39 i 40 w Lillehammer i Oslo. Jak ktoś ma ochotę o tym podyskutowac to zapraszam pod kreskę.
Wczoraj oglądałem sobie treningi i kwalifikacje przed dzisiejszo-jutrzejszymi zawodami. No i wyszło, że Tepfer dalej intensywnie szuka sposobu na Polaka. I znów coś nowego znalazł. I można powiedzieć, że jest przygotowany do kolejnego wypaczenia wyników konkursu. Już raz to zresztą testował na mamucie w Oberstdorfie.
Co grozi Małyszowi? A to, że po jego skoku tepfer zarządzi znaczne obniżenie belki. Wczoraj okazało się, że wynikające z długości rozbiegu różnice w prędkościach nie są aż tak duże. W każdym razie znacznie mniejsze niż rekompensaty wynikające z obniżenia belki. Do tego dodać, podobne do tego z Oslo, mataczenie przy wycenie siły wiatru, i Małysz będzie nie tylko za Ammannem ale i za skaczącym tuz przed Szwajcarem – Schlierenzauerem.
Czytałem wczoraj opinię Lepistoe, że 9m przewagi Ammanna w kwalifikacjach wynikało li tylko z tego, że skoki obu panów były oddawane w zdecydowanie różnych warunkach.
Jedno jest pewne. Małysz w cuglach powinien być co najmniej drugi. Z Ammannem wygra tylko w jednym przypadku. Jeśli Pan Bóg spowoduje, że WARUNKI NA SKOCZNI BĘDĄ dziś i jutro JEDNAKOWE. Wtedy nawet wielka forma Ammanna, której nikt normalny nie ma zamiaru negować, i jego kosmiczne wiązania, których wpływu też nikt normalny nie powinien negować, nie będą w stanie pozbawić Polaka mistrzowskiego tytułu. Tytułu, który mu się, jak psu buda, należy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości