Jak podaje argentyńska agencja prasowa PAMPA, selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski, Smuda Franciszek, sprokurował polsko-argentyński konflikt, który na razie wygląda jeszcze dość niepozornie, ale może okazać się takim na miarę dekady, żeby nie rzec XXI wieku.
Okazuje się, ze polski trener już trzykrotnie, w tajemnicy nie tylko przed polską, ale również przed argentyńską opinią publiczną, odwiedzał rodziców, uznawanego obecnie za największą nadzieję południowoamerykańskiego, jeśli nie światowego, futbolu i porównywanego z Leo Messim, czternastoletniego gracza szkółki piłkarskiej argentyńskiego pierwszoligowca Balgrano Cordoba Juana Aspersorio i namawiał ich do wyrażenia zgody na przyjęcie przez ich syna polskiego obywatelstwa. Rodzice skłonni są ponoć taką zgodę wyrazić, natomiast niespodziewanie najbardziej waha się sam zainteresowany, dla którego pojęcie “Polska” jest na razie bytem czysto abstrakcyjnym, natomiast Argentyna kojarzy mu się nierozerwalnie z Diego Maradoną, Leo Messim, dwukrotnym mistrzostwem świata i tym podobnymi historiami.
Skąd ten kierunek u Smudy – może ktoś zapytać. Okazuje się, że rodzona babka chłopca ze strony matki, pani Józefa Kropidło, urodzona tuż przed wojną na Kurpiach córka miejscowego kowala i zakochanej w nim po uszy lokalnej szlachcianki, jako “pokłosie przegniłego systemu”, zmuszona była już na początku lat 50-tych, salwować się, wraz z rodziną, ucieczką z kraju. Chcąc być raz i na zawsze daleko od Polski Kropidłowie zdecydowali się na, wydawałoby się, najodleglejszą z odległych, Argentynę. Tam, w krótkim czasie, Józefa poznała miejscowego hacjendera, który zauroczony jej typowo polskim wdziękiem i pięknem, z miejsca się oświadczył i został, też z miejsca niemal, przyjęty. Miłość była nie tylko gorąca, ale i owocna. Na świat przyszło liczne potomstwo, w tym, najmłodsza z wszystkich, mama naszego bohatera. Pani Józefa, mimo tego, co spotkało ją w Polsce, z wielką nostalgią opowiadała córce o swojej ojczyźnie i zaraziła sentymentem do kraju przodków. Tak dalece, że Smuda “kupił” ją ponoć w pięć minut. Równie łatwo poszło, jak głosi wieść, z gotowym przychylić nieba żonie (co nie dziwne) i teściowej (co już jednak dziwi), ojcem chłopca. Teraz pozostaje już tylko przekonać samego przyszłego reprezentanta Polski.
Smaczku sprawie dodaje też fakt, że przez czysty przypadek “Aspersario” znaczy po hiszpańsku nic innego jak “kropidło”. Stąd naciski Smudy na rodzinę, by przy okazji zmiany obywatelstwa chłopak wrócił też do panieńskiego nazwiska babki. Byłoby to, zdaniem polskiego szkoleniowca, bez uszczerbku dla honoru rodziny jego ojca, który to honor Latynosi, jak wiemy, cenią sobie szczególnie.
W Argentynie wrze. Tamtejsze media są wręcz oburzone. Rzecz trafiła do głównych dzienników i gazet, które zrobiły z niej sztandarową sprawę walki o honor kraju. Pisze się nawet o zamachnięciu się Polaków na, być może największe, zaraz po Maradonie i Messim, dobro Argentyny i apeluje do decydentów o zdecydowane zajęcie stanowiska i danie nie pozostawiającego złudzeń odporu. No i pierwsze odpowiedzi na ten apel już mamy.
Obecny selekcjoner Argentyńczyków i były geniusz, Diego Maradona, po tym jak sprawa wyszła na jaw, nazwał działania polskiego szkoleniowca błazenadą i zachęcił go by, miast podkradać wielkie talenty innym nacjom (do Argentyny doszły już, jak powiedział “Boski Diego”, informacje o podobnych zagrywkach Smudy na rynku, nazwijmy to, zachodnioeuropejskim) zabrał się w końcu za szkolenie własnych, bo czas biegnie, a efektów pracy selekcjonera ni chu, chu nie widać.
Słysząc te uwagi, skrzętnie odnotowane i podane w głównych wydaniach wiadomości przez zachodnioniemieckie stacje ARD i ZDF, Smuda zwołał naprędce konferencję prasową, gdzie nie przebierając w słowach stwierdził, że nie zna dokładnej definicji błazna, ale na pewno musi nim być ten, kto w piłce nożnej strzela bramki rękami. Szczególnie w spotkaniach o wielką stawkę.
Nie wiemy, na razie, jakie będą echa konferencji Smudy. Być może niewielkie. Gdyby jednak sytuacja była, że się tak wyrażę, “rozwojowa”, to trzeba będzie dalej uważnie się jej przyglądać. Już raz w historii mieliśmy do czynienia z futbolową wojną. Trener Smuda chyba o tym nie czytał. I nie wie, że wchodzenie z krajem Ameryki Południowej na wojenną ścieżkę w tym zakresie, bardzo brzydko pachnie.
Więc ja bym, mimo wszystko, odradzał to podkradanie. No chyba, że ten młodziak jest rzeczywiście klasy Messiego, a nie tylko Rogera, Boenischa czy Matuszczyka. Wtedy tak. Wtedy faktycznie można bić się w jego sprawie jak o niepodległość. Przy mniejszym kalibrze talentu młodego Polaka (?) skórka może nie być warta wyprawki.
c.d.m.n.
BTW. Ammann i Małysz jednak kończą karierę. http.//harem48.blog.onet.pl/Malysz-i-Ammann-koncza-kariere,2,ID403547496,n
Inne tematy w dziale Rozmaitości