W starciu Manchesteru z Bayernem nie miałem wyboru. Choć angielska piłka wkurza mnie od dobrych lat paru, mogłem kibicować tylko graczom z północnej Anglii. Nie będę się tu wywnętrzał dlaczego. Mogło być tylko tak i już.
Teraz, paręnaście godzin po meczu, trzeba oddać Niemcom sprawiedliwość. Nie wiem czy byli lepsi od Angoli. Ale zasłużenie awansowali do półfinału. Wykazali się tymi cechami, których w grze Bayernu dawno nie widziałem, a którymi imponowali mi zawsze Breitner, Mueller, Beckenbauer czy Hoeness. Byli straszliwie zdeterminowani w dążeniu do celu. To raz. Zarówno w pierwszym, jak i we wczorajszym meczu. Byli również szalenie konsekwentni. Odporni na sytuację, niesprzyjające w obu meczach okoliczności i uciekający czas. I skuteczni. A Anglicy odwrotnie. I dlatego przegrali.
Byłem małym chłopcem kiedy na MŚ w Meksyku Anglia prowadziła z Niemcami w ćwierćfinale 2:0 do 70 minuty spotkania. Alf Ramsey ściągnął wtedy z boiska Bobby Charltona i Niemcy wygrali 3:2. Gumożul nie popełnił błędu Ramseya. Ale też schodził z boiska ze spuszczoną głową. Jego drużynę pokonało być może zejście Rooneya, ale to było wymuszone, niezależne od Fergusona. Jeśliby patrzeć z punktu widzenia Wyspiarzy to o porażce zdecydowały głównie dwie rzeczy. Błąd van der Saara w 43 minucie gry i czerwona kartka Brazylijczyka da Silvy na początku drugiej połowy. Moim zdaniem Rafael na nią zasłużył. Zachował się jak przedszkolak. I to dwa razy. Zagrał świetny mecz, rozbroił człowieka z blizną, a stał się głównym powodem przegranej. Przy okazji. Czerwoną kartkę powinien zobaczyć też chyba niemiecki lewy obrońca za faul na Rooneyu. Mimo, ze wcześniej żółtego kartonika nie oglądał. I o to można się przyczepić do sędziego. Bo tak w ogóle to bym go nie tykał.
Każdy gra jak przeciwnik pozwala. A Anglicy pozwolili Bawarczykom dwukrotnie na strzelenie dwóch ostatnich bramek w meczu. W takich spotkaniach to musi być decydujące.
Sprawiedliwość sprawiedliwością, ale we Francji pewnie się cieszą. A już we Włoszech i w Hiszpanii to w ogóle. Kto zwycięży w półfinale ten wygra Ligę Mistrzów. Największy rywal z głowy. Choć przyznajmy. Po odejściu Ronaldo to nie jest ten sam Manchester. No bo żeby z takim Bayernem zasłużenie przegrać?
Inne tematy w dziale Rozmaitości