Gdy byłem chłopcem... chciałem być żołnierzem:), owszem. Ale nie o tym chciałem pisać.
Wtedy, kiedy miałem, mniej więcej, tyle lat co teraz mój młodszy syn, w polskiej lidze prym wiodły dwa kluby. Górnik i Legia. Górnik, jak starsi pamiętają, a młodsi wiedzą z książek, grał w tych czasach w finale PEZP, a Legia w półfinale PEMK. Górnik w tych drugich rozgrywkach dotarł do ćwierćfinału, przegrywając z późniejszym zdobywcą pucharu w dwumeczu 0:2 i 1:0. I były szanse to wygrać.
Jak się Górnik z Legią wtedy spotykał w meczu na szczycie to po prostu wióry leciały. To raz. Ale nie tylko. Mecze były piękne. Też po prostu. I bramek ile było! Pamiętam taki finał Pucharu Polski.Chyba z 1972 roku. Daty nie jestem pewien. Górnik wygrał na Śląskim 5:2. Ale Legia prowadziła 2:1! Lubański 4 bramy strzelił. Sama rozkosz.
A dziś? 3 akcje Lecha i 2 Wisły. Na cały mecz. Największa nadzieja polskiej piłki 3 razy w meczu dobrze kopie piłkę. Inny „internacjomał”, dla którego też przyjechało paru snobów z zachodu, gra na tyle słabo, że trzeba go zmienić po 70-ciu minutach. Nawet zawsze pracowity Peszko też wykazuje się głównie brakami. W Wiśle to nawet szkoda wymieniać. I to jest niby szlagier wiosny. Niech ich wszystkich sczyści!
Gdyby to był mecz o utrzymanie się w lidze to ja rozumiem. Częściowo, znaczy się. Ale to było, podobno, spotkanie dwóch głównych pretendentów do tytułu! Więc ja się cieszę, że nie sponsoruję różnych telewizji prywatnych podejrzanej proweniencji i jeszcze bardziej podejrzanych ich właścicieli i nie oglądam tej ligi od lat. No bo jak to mają być jej potentaci? Raz na sto lat mecz puszczą i jeszcze taki zbuk.
Miałem nosa, że kilka czy kilkanaście lat temu przestałem interesować się kopaną. To już dużo ciekawszy ten Steve Davis. Mam nadzieję, że stary wiarus zrobi w tym roku wielką niespodziankę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości