No, niby mówiłem. Że będzie nieciekawy mecz w Madrycie. Inter-Bayern. Ale mówiłem tez, że na wszelki wypadek pójdę obstawić finał Barca-Lyon, żeby, jak już, dużo wygrać u buka. I w końcu nie poszedłem. Raz, że nie miałem czasu (musiałem pojechać na prowincję, do Krakowa znaczy), a dwa, że szkoda mi się zrobiło tych paru złotych. Jakbym je miał przegrać. No i na tym wygrałem.
Barca grała nieźle do 28 minuty. Póki sędzia nie wyrzucił z boiska Motty. W hokeju jest tak, że grę w przewadze się ćwiczy. A w piłce nożnej, jak mi się wydaje, to na pewno nie. Przynajmniej w Barcelonie. Mourinho znów pokazał Guardioli kto tu rządzi. Catenaccio znów dzisiaj odniosło wielki sukces. Tym razem nad impotencją.
Oczywiście w takiej sytuacji życzę Interowi wygranej w finale. Ale u mnie w tym sezonie wszystko na odwrót. Życzyłem Barcy, życzyłem Realowi, życzyłem Fiorentinie. Wszystkie życzenia rozbiły się, tfu, o twardą rzeczywistość. Więc może się chwilowo z tymi życzeniami jednak wstrzymam.
Albo może, w ramach rekompensaty, Niemcom mistrzostwa w RPA pożyczyć? Jak myślicie?
Inne tematy w dziale Rozmaitości