Przyznam, że mimo świetnego startu w Lesznie Jarosława Hampela i młodego Kołodzieja miałem po tamtym wyścigu lekkiego kaca. Występ naszego najlepszego żużlowca w inauguracyjnych zawodach tegorocznej edycji cyklu GP nie napawał optymizmem. Szczególnie w kontekście doskonałej jazdy i sporej ilości zdobytych punktów przez jego najgroźniejszego rywala i pretendenta do tytułu, aktualnego mistrza świata.
Początek zawodów w szwedzkim odcinku Mistrzostw Świata też zresztą nie nastrajał specjalnie optymistycznie. Później, przynajmniej jak chodzi o Golloba, zrobiło się rewelacyjnie. Szkoda, że w wyścigu finałowym „odpuścił” Duńczykowi, bo szanse na wygraną w całych zawodach wydawały się w pewnym momencie niemal stuprocentowe.
Ważne, że Polak znów jest w grze. I że odrobił do Australijczyka znaczną część strat z Leszna. Dystans do prowadzącego Byrre jest niby niemały, ale Duńczyk to nie Crump.
Szkoda, że nie wyszło, tym razem, pozostałym Polakom. Mimo, iż Holta po dwóch biegach był bodaj na czele stawki. Hampel roztrwonił swoje aktywa z Leszna, ale mimo wszystko jest jeszcze na trzeciej pozycji w generalce. Jeśli jednak chce nadal odgrywac w niej ważną rolę nie może sobie już pozwolić na takie przestoje jak w Goeteborgu.
Jedno jest pewne. Nie wiem, czy powodem tego była tylko pogoda czy może inne względy, ale stawka po dwóch wyścigach jest dalej stosunkowo mocno wyrównana. Następne zawody w Pradze zapowiadają się więc niebywale interesująco.
Inne tematy w dziale Rozmaitości