Jak podaje na swoich łamach “Wall Street Journal”, Floyd Landis, zwycięzca Wielkiej Pętli sprzed czterech lat, zdyskwalifikowany później za zbyt mały poziom krwi w testosteronie, zaczął sypać. Napisał ponoć w tej sprawie do światowych władz kolarstwa aż trzy epistoły. I chłopaki mają nie lada problem.
Amerykanin bowiem podzielił się w tych listach informacją, że długoletni trener, a wcześniej, jak pamiętam, świetny zawodnik belgijski Johan Bruyneel, miast wyrabiać wśród swoich amerykańskich podopiecznych instynkt jak najlepszego pedałowania, doprowadził ich raczej do perfekcji w stosowaniu sterydów i dopingu krwi. I to w taki sposób, żeby było to niewykrywalne. Prawie, bo jak widać, nawet on nie jest doskonały i sprawa wyszła na jaw. Znaczy się rypła. Preceder trwał pono dość długo. A aktywnym uczestnikiem tego wszystkiego był, wg Landisa, siedmiokrotny triumfator Tour de France – Lance Armstrong.
Jeśli zeznania Landisa znajdą potwierdzenie w faktach to siąść i płakać. Nawet wtedy jak się to (z lekka) podejrzewało. Kolejny mit herosa pęka jak mydlana bańka. Nie wiem, czy nie będzie to rzeczywisty początek końca kolarstwa. Bo coraz częściej się okazuje, że nie ma w tym sporcie praktycznie ludzi uczciwych. Są najwyżej nie złapani. Powiedział mi to kiedyś były zawodnik reprezentacji, który po zakończeniu kariery zajał się prowadzeniem rowerowego biznesu. Był rok 1993, a my osiągnęliśmy akurat największy sukces w historii kolarstwa. Od tego czasu dużo mniej podniecam się tym sportem. A, przyznam, kiedyś strasznie mnie rajcowało.
Nie bardzo wierzę w niewinność Armstronga. Od początku niespecjalnie wierzyłem w jego nadprzyrodzoną wielkość. Podobnie jak w Induraina. Od momentu kiedy, z racji konieczności walki z rakiem, mógł stosować różne rzeczy innym zabronione. Tak jak, na przykład, “astmatycy” w sportach zimowych. I nieważne, że jego choroba była autentyczna i autentycznie straszna. Powinien wtedy odejść ze sportu. Stwarzanie komukolwiek możliwości niekontrolowanej przewagi nad konkurentami zawsze rodzi nadużycia.
Jestem ciekaw jakie kroki przedsięwezmą w tej sytuacji władze UCI. Co by nie zrobili, to może być impuls i wskaźnik dla przedstawicieli innych sportów. I może w końcu albo wytrzebi się wszystkich dopingowiczów, sprowadzając wszelkie rekordy naszego gatunku do liczb wymiernych, albo zezwoli się na doping bez wyjątku wszystkim, co i tak jest znacznie bardziej czyste moralnie od obecnej sytuacji.
Inne tematy w dziale Rozmaitości