HareM HareM
25
BLOG

Vettel – viceHamilton

HareM HareM Rozmaitości Obserwuj notkę 3

W jednym z komentarzy pod postem na Onecie dotyczącym wczorajszego wyścigu przeczytałem, że Kubica nie dorasta do pięt Vettelowi i się boi wyprzedzać. Oczywiście każdy ma prawo do własnych opinii. Ten gość też. Ale ja również. Dlatego stwierdzaam, co nastepuje.

Sebastian Vettel to naprawdę dobry kierowca. Jak go zestawić z przeciętnym driverem Formuły to nie ma o czym mówić. I tego nikt nie kwestionuje. Ale Sebastian Vettel, podobnie jak Lewis Hamilton, jeździ po trupach. I nie jest od Anglika pod tym względem wiele lepszy. Jeżeli to jest zaleta, to ten klient z Onet-u ma rację. Całkowitą. Moim skromnym zdaniem jeżdżenie po bandzie i wymuszanie na rywalach różnych zachowań nie jest zaletą. Szczególnie w tym sporcie, gdzie często stawka jest życie. Jeżeli Vettel lubi ryzyko na granicy bezpieczeństwa to może powinien wspinać się bez zabezpieczenia po wieżowcach albo skakać ze skał w Acapulco. A on tymczasem woli ryzykować swoje zycie w F1. To jeszcze pół biedy. Ale ryzykuje też życie innych.

Ja nie wiem za bardzo o co chodziło wczoraj komentatorowi Polsatu, który doszukiwał się winnego w Australijczyku. Webber prowadził? Tak. Jechał swoim torem? Tak. Był wyprzedzany? Tak. Miał uciec ze swojego toru jazdy tylko po to, żeby zrobić miejsce jasnie wielmożnemu Niemcowi? Toż to myślenie Hamiltonem! To Vettel, wyprzedzając Webbera, próbował go zmusić do zmiany kierunku jazdy zajeżdżając mu przednim kołem dotychczasowy kierunek. Pomijajac już inne aspekty, przy prędkości jaką obaj mieli taka operacja w wykonaniu Australijczyka byłaby niespecjalnie możliwa. No i dlaczego miałby to robić i nadstawiać drugi policzek?

Osobna rzecz to zachowanie Vettela tuż po wypadku. Musiał pokazać całemu światu, że jest z narodu ubermanschów. Oni się tego nigdy nie wyzbędą. Tak już chyba będą mieli. Zawsze.

Przypominam sobie jak rok czy dwa lata temu, w Grand Prix Australii, na dwa czy trzy okrążenia przed końcem, Robert Kubica pewnie zmierzał do wyprzedzenia Vettela by zając co najmniej drugie miejsce w wyścigu. I wtedy Niemiec zrobił coś niespotykanego. Zajechał Polakowi po prostu ewidentnie drogę. Wtedy, kiedy już nie mógł tego zrobić. Gdyby wczoraj coś takiego wykonał Webber to Vettel, wnosząc z jego reakcji po tym, co się rzeczywiście stało, by go chyba zlinczował. A wtedy, kiedy nieco ochłonął (świeżo po zajściu mocno przepraszał i się korzył), stwierdził, że to była wina Kubicy.

Rośnie nam drugi Hamilton. Nie ma żadnych wątpliwości.

HareM
O mnie HareM

jakem głodny tom zły, jakem syty to umiem być niezły

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Rozmaitości