Jak już wielokrotnie to artykułowałem, nie jestem od pewnego, dłuższego już, czasu zbyt namiętnym kibicem piłkarskim. Nawet wręcz przeciwnie. Nie żebym się z tym obnosił, ale tak po prostu jest. Delikatnie pisząc: znacznie mniej czasu poświęcam analizowaniu tego sportu niż to drzewiej bywało. I niz robi to pewnie dzisiaj przeciętny Polak. Z różnych zresztą przyczyn. Dla niniejszego wywodu mało, powiedzmy, ważnych. Jednakże, jako Polak, Ślązak, katolik, Europejczyk, obywatel świata tego i ze stu jeszcze co najmniej innych powodów uważam, że elementarnych reguł przestrzegać trzeba.
Elementarne reguły mówią jedno. Jak jest czerwiec roku parzystego nieprzestępnego to są Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. I każdego zasadniczo normalnego człowieka (no chyba, że jest to polityk, to wtedy może być inaczej; z zainteresowaniami, nie z normalnością) takie mistrzostwa powinny, chociaż trochę, zainteresować. Tak jak, powiedzmy, wybory w USA albo przyciąganie ziemskie. Bo nie wiedzieć kto jest mistrzem w nogę to mniej więcej to samo co nie znac nazwiska prezydenta USA (choćby był Obamą) lub nie orientować się dlaczego chodzimy po ziemi, a nie unosimy się w powietrzu. Tak z grubsza rzecz ujmując i nie wdając się w szczegóły.
Wracając do czerwca. To jest miesiąc kultowy. W maju są Nabożeństwa Majowe, w grudniu są Roraty, we wrześniu mamy miesiąc pamięci narodowej, a w czerwcu są mistrzostwa świata w nogę. I szlus. Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Choćby nie wiem co się działo.
I ten porządek rzeczy trzeba respektowac. Tradycja ta, w porównaniu z wiecznością, nie wydaje się, być może, najdłuższa, ale ilość stosującej się do niej ludności musi budzić szacunek. I u mnie, praktycznie od dziecka, też budzi.
Od 10 czerwca, mimo, że mogę o sobie mówić jedynie jako o byłym kibicu piłkarskim, wchodzę znów, bez żadnych sprzeciwów, w uświęcony tradycją kierat. Mecz, przerwa, mecz, przerwa, mecz, przerwa, mecz, przerwa, ewentualnie jakiś sen. Itd., itp. Nie jestem już kibicem, a dalej to będę robił. I to pewnie z zapałem. Jak to bowiem mówią: czym skorupka za młodu nasiąknie tym… No więc właśnie.
A po mistrzostwach powrót do normalnego życia. I do normalnych sportów, bo przecież na piłkę nożną to nie da się już patrzeć. Co ci ludzie w niej widzą?
Inne tematy w dziale Rozmaitości